„I wszystko psu na budę bez miłości”
Ks. Jan Twardowski
Klenica, to niewielka wioska na zachodzie Polski. Życie tu płynie zwyczajnie i leniwie. Kilka małych sklepów, probostwo, kościół, zapomniany pałacyk w którym dzieciństwo spędziła polska noblistka, remiza strażacka, malutka szkoła podstawowa, dwa przystanki autobusowe … i Placówka Opiekuńczo – Wychowawcza. O tej ostatniej mówi się mało. Mieszkają tutaj osoby pozbawione opieki. Dzieciaki z różnych środowisk, z wieloma obciążeniami i trudnymi historiami w swoich niedługich biografiach. Można by rzec – placówka jak placówka, gdyby nie fakt, że jej założycielkami i osobami prowadzącymi ośrodek są Siostry Maryi Niepokalanej. Kilka lat placówką kierowała siostra Weronika – osoba o wielkim sercu i dużej odwadze. Musiała wraz z siostrami zmierzyć się z tym, co najtrudniejsze. Ze startem w trudnych okolicznościach. Dziś placówka jest zrestrukturyzowana. Zmieniła organ prowadzący i stała się instytucją samorządową, której organem prowadzącym jest starostwo. Jak mawiał Heraklit z Efezu „wszystko płynie i nic nie pozostaje takie same”, jednak, mimo wielu zmian siostry trwają nadal. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta – kochają ludzi. Praca z siostrami, to dla nas wychowawców niezwykłe doświadczenie i odkrywanie tego, co dla nich ważne.
Kilka tygodni temu, a ten krótki tekst powstaje na początku grudnia 2020 roku, o Naszym Domu zaczęło być głośno. Na początku za sprawą jednego z internetowych serwisów społecznościowych, potem za sprawą różnych telewizji. Wymyśliliśmy akcję z okazji dnia św. Mikołaja – poprosiliśmy internautów o zrobienie prezentów dla naszych dzieciaków … i ku naszemu zdziwieniu zaczęły dziać się rzeczy dobre i dla nas niepojęte. Kurierzy, listonosze, paczkomaty i gońcy na kilka tygodni stali się naszymi nieodłącznymi towarzyszami. Otrzymaliśmy tyle dobra, że trudno nam jest się z nim mierzyć. Każdy darczyńca prezent zrobił z serca, siostra Zelia nie rozstawała się z czatującymi i ciągle odpowiadała na zapytania: co dla Zuzi?, jaka czapka dla Kuby?, czy Kuba ma rozmiar M, czy lepiej L?, Kupiłam lalkę dla Lenki, czy wózek też by się przydał? Dzień św. Mikołaja był pełen dziecięcych uśmiechów. Radości nie było końca, ale to nie wszystko – dobro posypało się zewsząd. Pani Ania zaproponowała, że kupi nowe materace, jeden z trenerów personalnych z Zielonej Góry przywiózł kilka toreb zdrowego jedzenia, dwie restauracje zrobiły dzieciakom przyjemność w postaci pysznych dań z własnej karty, przedstawiciel dużej firmy sprzątającej z Irlandii napisał do swojej firmy projekt, a ta wyasygnowała pieniądze na zajęcia sportowe dla dzieciaków, odezwała się duża firma produkcyjna – przysłali pufy i siedziska, Ela z salonu fryzur całą sobotę przeznaczyła dla naszych dzieciaków traktując nas jak klientów z „najwyższej półki”. Jedna z naszych wychowanek – Cyntia zaszła w ciążę i od razu doświadczyła troski – odezwała się do nas doktor ginekologii z Poznania i zaoferowała bezpłatną, prywatną opiekę nad przyszłą mamą i jej dzieckiem, które ma się urodzić. Zresztą odwiedziła nas z mężem – przywieźli wspaniały prezent i natychmiast Pan Paweł – doktor ortopeda zaproponował, że zbada wszystkich wychowanków, że pomoże – gdyby była potrzeba. Takie rzeczy dzieją się u nas każdego dnia, mimo pandemii, mimo wszystko. Dlaczego? Odpowiedź jest bardzo prosta – miłością dzielimy się w realu.
***
Siostry codziennie modlą się o pomyślność dla naszych przyjaciół. O zgodę i zrozumienie w naszym zespole. O uśmiech. O mądre rozwiązania. Całym zespołem pokazujemy, że można robić piękne i wartościowe rzeczy, nawet mimo różnic. My wychowawcy, robimy wszystko, żeby za kilka, kilkanaście lat nasi wychowankowie powiedzieli – to nie był stracony i straszny czas. Jak będzie – pokaże przyszłość.
ps. Tekst napisałem na nocnej zmianie dobrze myśląc o wszystkich siostrach, które kiedykolwiek w tym miejscu stanęły na mojej drodze.
PAWEŁ