Modlitwa zawierzenia i o dar pokoju ze św. Janem Pawłem II

Modlitwa zawierzenia i o dar pokoju ze św. Janem Pawłem II

Boże ojców naszych, wielki i miłosierny! Panie życia i pokoju, Ojcze wszystkich ludzi. Uciekamy się dziś do Ciebie i wzywamy Twojej pomocy przez wstawiennictwo Świętego Józefa, Troskliwego Obrońcy Chrystusa. Ty sam Go wybrałeś, by jako Oblubieniec Bogarodzicy  stał się Głową Najświętszej Rodziny. Dla nas także, jako Sióstr Maryi Niepokalanej, jest Podporą w trudnościach, ale przede wszystkim jest Ojcem i Opiekunem naszej Rodziny Zakonnej. Stajemy dziś przed Tobą w  tym Narodowym Sanktuarium, by z miłością w sercu zawierzyć Ci nasze Zgromadzenie, zawierzyć Ci naszą przyszłość, bo Twój jest czas i wszystko. Zawierzamy Ci nasz lęk i zwątpienie, to, co stanowi naszą teraźniejszość. Nasza przeszłość jest w Twoich rękach. Nasza teraźniejszość jest w Twoich rękach. I nasza przyszłość jest w Twoich rękach. Każda i każdy z nas jest w Twoich rękach. Daj nam odwagę ciągle na nowo wierzyć w to, że jesteśmy w Twoich rękach. Bo Twoją wolą jest pokój, a nie udręczenie. Nasz lęk o przyszłość rodzi udręczenie, i jest to straszne uczucie, niszczące jak wojna. Święty Józefie, Bóg ustanowił Cię Panem domu swego i zarządcą wszystkich posiadłości swoich. Wzywamy Cię dziś jako Postrach duchów piekielnych. Masz do pomocy Archanioła Michała, by uratować dusze nasze od potępienia wiecznego. Lękamy się wojny, która niesie śmierć i zniszczenie. Ale ta wojna rodzi się w nas i jest w nas, gdy nie pielęgnujemy relacji, gdy zabijamy się plotkami i obmową, gdy tak daleko odchodzimy od przykazań i przepisów naszych zakonnych. Uproś nam Święty nasz Patronie pokój, który bierze początek w sercach naszych. Niech będą one pełne Boga, Jego miłości i dobroci, a wtedy przetrwamy. Boże Jedyny i Wszechmocny, Potęp wojny i obal pychę gwałtowników. Wysłałeś Syna swego Jezusa Chrystusa, aby głosił pokój bliskim i dalekim i zjednoczył w jedną rodzinę ludzi wszystkich ras i pokoleń.


Wzywamy orędownictwa Twego, święty Józefie, wzywamy też Ciebie, święty Michale Archaniele, i Was, święci Patronowie Polski i naszego Zgromadzenia, i wołamy słowami świętego Jana Pawła II: Niech już nie będzie więcej wojny – złej przygody, z której nie ma odwrotu, niech już nie będzie więcej wojny – kłębowiska walki i przemocy. Spraw, niech ustanie wojna na Ukrainie, która zagraża Twoim stworzeniom na niebie, na ziemi i w morzu.

Z Maryją, Matką Jezusa i naszą, błagamy Cię, przemów do serc ludzi odpowiedzialnych za losy narodów. Zniszcz logikę odwetów i zemsty, a poddaj przez Ducha Świętego nowe rozwiązania wielkoduszne i szlachetne, w dialogu i cierpliwym wyczekiwaniu – bardziej owocne niż gwałtowne działania wojenne.

Ojcze, obdarz nasze czasy dniami pokoju. Niech już nie będzie więcej wojny. Amen.

50 lat Zgromadzenia w Tanzanii. Modlitwa jubileuszowa.

50 lat Zgromadzenia w Tanzanii. Modlitwa jubileuszowa.

W tym roku obchodzimy w naszym Zgromadzeniu jubileusz 50 lat misji w Tanzanii. Niech ta modlitwa łączy nas we wspólnym świętowaniu.

 

Boże Ojcze, my Twoje dzieci stajemy przed Tobą z sercem pokornym i wielką wdzięcznością, Ty, który jesteś źródłem wszelkiego dobra i chwały, Tobie zawierzamy dobroczyńców i obdarowanych. Drogi Ojcze, w tym roku naszego jubileuszu 50-lecia dziękujemy Ci i prosimy, aby Twoje błogosławieństwo nadal było z nami, a szczególnie, abyśmy wiernie żyły w duchu naszego Ojca Założyciela: jak nas prowadzi jego testament – ŻYJĄC W MIŁOŚCI I JEDNOŚCI. Boże Ojcze Wszechmogący, niechaj nasza Matka Maryja Dziewica, która jest Patronką naszego Zgromadzenia, będzie także naszą wieczną ostoją. Amen.

Bóg Trójjedyny

Bóg Trójjedyny

Przez cały rok zastanawialiśmy się nad tematem „jedność”. W ten sposób orientowaliśmy się w Piśmie Świętym, w czasach i świętach roku kościelnego, jak również w doświadczeniach życia ludzkiego i chrześcijańskiego w ogóle. Jeśli chcesz, możesz również przejrzeć poszczególne tematy, którymi zajmowaliśmy się w ciągu roku.

Chciałbym zadać Ci następujące pytanie: Czy mogłabyś sobie wyobrazić dyskusję o naszych rozważaniach z kimś, kto nie wierzy w Boga? Moja odpowiedź: myślę, że tak. Ponieważ nasze myśli o jedności będą również zrozumiałe i afirmowane przez ludzi, którzy żyją bez religii.

Ale o ile nasze tematy mogą być do tej pory doświadczane w ludzkiej codzienności, o tyle dzisiaj, w ostatnim miesięcznym wykładzie, chciałbym skierować spojrzenie bardzo konkretnie na Boga, na Boga Trójjedynego.

Trójca Święta – tajemnica, która wiele mówi

Kiedy mówimy o Trójcy Świętej, szybko mówimy, że jest to tajemnica naszej wiary. To prawda, ponieważ nie potrafimy wyjaśnić tej tajemnicy. Kiedyś patrzyłem w moich kazaniach na niedzielę Trójcy Świętej. Mówiłem tam o tym, co robi Trójca Święta (Stwórca, Odkupiciel, Pocieszyciel i Towarzysz) i jak możemy Jej dziękować i czcić. Dzisiaj chciałbym zastanowić się z wami nad tym, czym jest Trójca Święta: jeden Bóg w trzech osobach. Albo jak to jest napisane w prefacji: Z Twoim Jednorodzonym Synem i Duchem Świętym Ty (Bóg Ojciec) jesteś jednym Bogiem i jednym Panem.

Monarchia lub koalicja

Pozwolę sobie zrobić wycieczkę w stronę polityki. Wyobraź sobie, że jesteś królową lub królem. Królowie byli autokratami, nie musieli nikogo pytać i mogli decydować sami, czasem naprawdę pod wpływem kaprysu. W przypadku tyranów i dyktatorów narody często musiały tego boleśnie doświadczyć. W demokracji jest inaczej. Tutaj ludzie mogą wybierać, kto ma nimi rządzić. A ponieważ nie zawsze istnieje większość absolutna, powstają koalicje. Wyobraźmy sobie więc, że musimy utworzyć rząd i szukamy jednego lub dwóch partnerów koalicyjnych. Trzeba szukać partnera, poznawać go lepiej, słuchać, czego chce, iść na kompromisy, szukać dialogu wciąż na nowo po różnicach zdań, a czasem zrezygnować z jakiegoś osobistego upodobania dla dobra wspólnoty (pokora). Czy można tam odkryć Trójjedynego Boga …?

Misja i posłuszeństwo

Dalsze refleksje na temat jedności Boga znajdujemy w pożegnalnym dyskursie Jezusa w Ewangelii Jana. Tam Jezus modli się o jedność swoich uczniów: Wszyscy niech będą jedno, tak jak My jedno jesteśmy, Ja w was, a wy we Mnie (J 17, 21). Jeszcze wcześniej Jezus mówił o tym, jak wygląda Jego jedność z Ojcem: Nie przyszedłem pełnić własnej woli, lecz wolę Ojca mego. Jedność z Ojcem objawia się więc w Jego misji i posłuszeństwie woli Ojca. I nie jest to posłuszeństwo ślepe czy wymuszone, ale dobrowolne i pełne miłości.

Dawanie świadectwa

Z jego misją ściśle związany jest nakaz dawania świadectwa o miłości bliźniego. Jest to powiedziane zarówno o Jezusie, który daje świadectwo miłości Ojca, jak i o Duchu Świętym, który daje świadectwo o Jezusie. Jezus daje imponujące świadectwo, gdy stoi przed rzymskim gubernatorem Poncjuszem Piłatem: W tym celu przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie (J 18, 37). Dla Jezusa prawda jest bezwarunkową miłością Boga do ludzkości. On żył, a nawet umarł dla tej prawdy.

Będą jedno, aby świat uwierzył…

Spojrzenie wstecz na historię kościoła może skłonić do refleksji. Mroczne rozdziały to nie tylko czas wypraw krzyżowych czy intryg inkwizycji i procesów czarownic. Równie mroczne są czasy, kiedy chrześcijanie kłócili się, a nawet walczyli między sobą. Mam na myśli odłączenie się od Kościoła prawosławnego (1054 r.), reformację (1517 r.), schizmy w Kościele katolickim, kiedy to nagle pojawiło się dwóch papieży, i oczywiście straszne wojny religijne, takie jak w Irlandii. To są świadectwa, w które trudno uwierzyć.

Kulki – lekcja od Boga dla jedności

Pewnego razu był sobie człowiek, który znał wspaniałą grę. Zbierał kolorowe szklane kulki. A kiedy rzucało się tymi piłeczkami w powietrze, pięknie błyszczały w słońcu.

Ten człowiek miał dziecko, które bardzo kochał. Chciał nauczyć to dziecko tej gry. „Uważaj!”, powiedział mężczyzna, „Będę rzucać ci jedną piłkę po drugiej.  Każda piłka ma inny kolor i inną nazwę. Ten nazywa się Radość, ten nazywa się Praca, ten nazywa się Pokój, a ten nazywa się Smutek. Każdą piłkę należy natychmiast rzucić z powrotem do mnie. Taki jest sens gry: dawanie i branie na zmianę. Tylko w locie kule świecą tak jasno”.

Dziecko zrozumiało i można było rozpocząć zabawę. Kulki latały tam i z powrotem, a w locie błyszczały w słońcu.

Ale wtedy dziecko chciało zatrzymać piękną piłkę. Przycisnął ją mocno do siebie. Wtedy piłka pękła. Przerażony zapomniał złapać następną piłkę, ta spadła na ziemię i rozpadła się na tysiąc kawałków. Im bardziej dziecko próbowało trzymać piłki, tym większy stawał się stos połamanych kawałków; dziecko skaleczyło się, zraniło i krwawiło.

Mężczyźnie, który bawił się z dzieckiem, było bardzo przykro. A ponieważ tak bardzo kochał dziecko, przyszedł, schylił się i zabrał połamane kawałki. Skaleczył się też i krwawił. Ale każda rana, którą sam sobie zadał, leczyła jednocześnie ranę dziecka. W końcu został tak pocięty, że kontynuowanie gry wydawało się niemożliwe. Był jednak gotowy do dalszej gry.

Powoli dziecko zrozumiało. A kiedy nadeszła piłka radości, rzucił ją z powrotem do człowieka w wysokim łuku, a piłka błyszczała w słońcu. A kiedy przyszedł smutek, zrobił to samo. Każdy ruch był teraz skierowany w stronę mężczyzny. I oto gra była bardzo dobra.

 

Ks. Prałat dr. Stefan Dybowski

06.12.2021   Konferencja dla sióstr na dzień skupienia w klasztorze St. Augustinus, Berlin-Lankwitz

Jedność w perspektywie wieczności

Jedność w perspektywie wieczności

Listopad

Jak żaden inny miesiąc, listopad stawia naszą przyszłość przed naszymi oczami. Przypomina nam, że w pewnym momencie musimy oddać nasze życie z powrotem w ręce Stwórcy. Ale ma też obietnicę: życie wieczne z Bogiem.

Jeśli potraktujesz te dwa przesłania poważnie, pomyśl o konkretnych konsekwencjach. Co by było, gdyby Bóg miał zapukać do moich drzwi za tydzień lub nawet jutro?

Lichtenberg: Wszystko w świetle wieczności

W dzienniku pisanym przez berlińskiego proboszcza katedralnego Bernharda Lichtenberga podczas jego tymczasowego aresztowania znajdujemy zdanie: Dziś chcę widzieć wszystko w świetle wieczności. Lichtenberg miał już jasno sprecyzowaną ścieżkę swojej przyszłości. Tak więc ziemskie sprawy traktował bardzo poważnie, ale wszystko widział pod kątem wieczności. Dobra, podstawowa postawa dla życia duchowego.

Ćwiczenie duchowe: Co chcę jeszcze zrobić z myślą o wieczności? Co chcę zmienić? Co chcę odpuścić?

Szeroki rów

Znacie przypowieść o ubogim Łazarzu i bogaczu. Obaj muszą umrzeć, jeden idzie do nieba (na łono Abrahama), drugi musi cierpieć w piekle. Niebo i piekło są tu opisane po prostu przez odwrócenie okoliczności życia: Ci, którym było dobrze na tym świecie, muszą cierpieć, a ci, którzy musieli cierpieć, otrzymają teraz raj.

To wyjaśnienie sprawia, że jestem bardzo zaniepokojony, prawie przestraszony. Bo muszę powiedzieć, że jest mi zupełnie dobrze na tym świecie. Czy w takim razie muszę spodziewać się takiego samego losu jak bogacz?

Ale Jezus daje inne wyjaśnienie w swojej przypowieści. Mówi się o szerokim rowie oddzielającym oba te miejsca. Kto wykonał ten rów? Bóg? I tak powoli bogacz uświadamia sobie, że zrobił ten szeroki rów, jeszcze za swojego życia, kiedy nie widział biedaka i nie chciał go widzieć.

Kolejne ćwiczenie duchowe: Gdzie w moim życiu widzę takie rowy. Co lub kogo te rowy ode mnie oddzielają? Czy jestem gotów dostrzec, a może nawet zniwelować te różnice?

Nikt z nas nie żyje dla siebie … (Rz).

Drugim przesłaniem listopada jest obietnica: Oczekujcie nowego życia w chwale Bożej.

Chciałbym podzielić się z wami tekstem z Pisma Świętego, który znacie z wielu nabożeństw pogrzebowych. Tam apostoł Paweł pisze:

Nikt z nas nie żyje dla siebie i nikt z nas nie umiera dla siebie.

Jeśli żyjemy, żyjemy dla Pana; jeśli umieramy, umieramy dla Pana.

Czy żyjemy, czy umieramy, należymy do Pana. (Rz 14:7-8)

W przemowach często wspomina się o drugiej linii, o naszej relacji z Bogiem.  Ale przed tym, Paweł stawia naszą relację z innymi. Nikt z nas nie żyje sam dla siebie i nikt z nas nie umiera dla siebie.

Tak więc nasza relacja z Bogiem jest ściśle związana z relacjami, jakie mamy z ludźmi. I kiedy Paweł podkreśla potem, że musimy zdać sprawę przed Bogiem (Rz 14:10, 12). Nikt z nas nie żyje dla siebie. Zdanie, które może być dla mnie interesujące w perspektywie wieczności.

Karol Boromeusz – Reformator Kościoła

Nikt z nas nie żyje sam. Co to oznacza i jakie ma konsekwencje także dla wspólnoty i jedności Kościoła, dobrze widać na przykładzie reformatora: św. Karola Boromeusza. Cofnijmy się do XVI wieku. Marcin Luter swoimi tezami wywołał zamieszanie w Kościele w Europie. Kościół był podzielony. Jak można było ponownie odnaleźć jedność. Odpowiedzi szukano na soborze: Soborze Trydenckim. Jedną z decydujących osób na tym soborze był św. Karol Boromeusz. Jego wuj był papieżem, a jemu samemu wróżono błyskotliwą karierę. Ale nie wychylał się zbytnio, był bardzo skromny, a całą swoją pracę poświęcał Kościołowi. Życie dla – w tym przypadku bardzo konkretnie dla – Kościoła. Jedność była dla niego ważniejsza niż jego własna osoba.

Powracający Chrystus

Przed nami czas Adwentu, czas, w którym przypominamy sobie o powrocie Chrystusa. Jako chrześcijanie, wydaje się, że przyzwyczailiśmy się do tego, że jeśli nie powrócił przez 2000 lat, to nie powróci również w ciągu następnych 20 czy 30 lat. Sytuacja jest inna, jeśli chodzi o moje życie osobiste. Bardzo szybko może się zdarzyć, że stanę przed obliczem Boga. Szeroka przepaść mogłaby być wtedy kwestią decydującą. Może więc weźmiecie w tym Adwencie testament naszego założyciela, ks. Johannesa Schneidera, ponownie do ręki, a jeszcze lepiej – do serca.

 

Ks. Prałat dr. Stefan Dybowski

22.11.2021   Konferencja dla sióstr na dzień skupienia w klasztorze St. Augustinus, Berlin-Lankwitz

Jedność podarowana jako prezent

Jedność podarowana jako prezent

Wspomnienia z niemieckiej historii

Czy jeszcze pamiętasz? Okupacje niemieckich ambasad w Pradze i Warszawie w 1989 r., otwarcie granicy między Austrią a Węgrami, poniedziałkowe demonstracje w Lipsku i innych miejscach, pierwsze otwarcie muru 9 listopada 1989 r. i wreszcie Dzień Jedności Niemiec 3 października 1990 r. To były wtedy pełne wrażeń i emocji tygodnie, które wszyscy przeżywaliśmy z rozrzewnieniem. I wiele uczuć nam towarzyszyło: Zmartwienie i wielki strach, ale także nadzieja i radość. A kiedy Traktat Zjednoczeniowy został w końcu podpisany, wielu z nas złożyło ręce i dziękowało Bogu. Niemiecka jedność nie była tylko dziełem człowieka, ale była postrzegana jako dar, dar z góry, od Boga.

 

Istnieją dwa skrajne stanowiska, które można by powiązać z tematem „jedności jako daru” i chciałbym je tutaj pokrótce przybliżyć.

 

Ręce na kolanach

Z jednej strony, można by pomyśleć: Jeśli jedność jest darem, to ja nie mogę i nie muszę nic robić. Wtedy mogę położyć ręce na kolanach i czekać, aż przyjdzie jedność od Boga. Chciałbym przestrzec przed takim założeniem. Jestem pewien, że jedność Niemiec nigdy nie powstałaby bez wysiłków wielu osób po obu stronach: Politycy, naukowcy, przedstawiciele kościołów, artyści i wielu zwykłych obywateli.

Co więcej, nie myślę tylko o jedności Niemiec. Chrześcijanie są również podzieleni na różne denominacje. I jestem wdzięczny i szczęśliwy, że wielu chrześcijan nie siedzi z założonymi rękami i nie czeka, aż Bóg coś zrobi, ale współpracuje i zbliża się do siebie, chociaż wie, że jedność jest ostatecznie darem.

Jedność nakazana lub wymuszona

Jedności nie da się stworzyć, a już na pewno nie zamówić. Świadczy o tym niedawna historia kilku państw europejskich. Związek Radziecki szybko rozpadł się w erze głasnosti i pierestrojki. W byłej Jugosławii 7 republik ogłosiło swoją niepodległość zaraz po śmierci Tito. A w krajach takich jak Wielka Brytania czy Hiszpania, jedność jest również czasami zagrożona. Jedność, która jest narzucona lub nawet wymuszona, rzadko jest trwała.

Tak więc rzeczywistość jest pośrodku. Jedność jest darem, ale ja mogę zrobić wiele, aby ten dar stał się i pozostał rzeczywistością.

Docenianie jako podstawa jedności

Jedność potrzebuje innego podłoża, aby się rozwijać. Tym podłożem jest wzajemne docenianie się. Są na to również wspaniałe przykłady. Papież Paweł VI spotkał się z patriarchą Athenagorasem w 1964 r. i w ten sposób uczynił ważny krok w kierunku zbliżenia Kościołów prawosławnego i katolickiego. A wizyta Willy’ego Branda w Warszawie w 1970 roku była z pewnością także kamieniem milowym na drodze do niemieckiej jedności. Oczywiście jedności nie da się osiągnąć poprzez takie działania. Ale z pewnością można stworzyć warunki, na których jedność może wzrastać. Pozwalanie sobie na bycie błogosławionym i robienie czegoś dla tego błogosławieństwa nie wykluczają się wzajemnie.

Wyrzeczenie się i zakwaterowanie

Wzajemna wdzięczność, którą okazuję sobie nawzajem, jest z pewnością wielkim darem, który wnosi wiele do jedności. Ale są też inne prezenty, które na początku nie mają wiele wspólnego z obdarowywaniem.

Już jako dziecko doświadczyłem, że muszę się obejść bez pewnych rzeczy w rodzinie i iść na kompromis. Doświadczyłem tego z moimi rodzicami, potem z rodzeństwem, a także z samym sobą. Z pewnością to wyrzeczenie nie było na początku dobrowolne, ale raczej wymuszone. Ale później mogłem doświadczyć, że to ustępstwo i wyrzeczenie przyczyniło się również do tego, że zrastaliśmy się jako rodzina i do dziś mamy ze sobą dobry kontakt.

Ustępstwo i wyrzeczenie nabierają bardzo aktualnego znaczenia we wspólnym wzrastaniu naszych parafii. Tutaj wyrzeczenie się jest często konieczne, np. przy wyborze kościoła jako kościoła parafialnego lub przy redystrybucji środków finansowych. Jeśli zależy nam tylko na tym, by nie dostać po łapach, to jedność nigdy nie będzie się rozwijać. Tylko wtedy, gdy wspólna całość stanie się dla mnie ważniejsza niż moje własne interesy, może powstać jedna parafia.

Wdzięczność: zachowanie jedności

Bukiet kwiatów podarowany w prezencie umieszcza się w wodzie, aby zachować świeżość kwiatów przez długi czas. Ostrożnie jeżdżę na rowerze, który dostałem w prezencie, aby móc na nim długo jeździć. Dary chcą być otoczone opieką. Jest to z pewnością najpiękniejszy sposób na docenienie prezentów i podziękowanie ich dawcy. Dotyczy to jedności Niemiec, która została nam dana 30 lat temu. Dotyczy to również jedności chrześcijan, do której wciąż dążymy. A już na pewno dotyczy to jedności w klasztorze, we wspólnocie zakonnej, w parafiach, w zgromadzeniach.

 

Ks. Prałat dr. Stefan Dybowski

 

07.10.2021   Konferencja dla sióstr na dzień skupienia w klasztorze St. Augustinus, Berlin-Lankwitz

Moje kroki na drodze do jedności

Moje kroki na drodze do jedności

W trakcie wielu naszych przemyśleń na temat „jedności”, jedna rzecz stała się bardzo jasna. Jedność nie jest czymś, co istnieje. Jedność to relacje, które powstają, które mogą wzrastać i pogłębiać się, i z którymi trzeba postępować ostrożnie, aby ich nie utracić (zob. także list s. Sybilli). Dlatego chciałbym się dziś z wami zastanowić nad tym, jak może powstać i pogłębić się jedność.

 

Jedność zaczyna się ode mnie

Jest taka prawda, którą uświadamiamy sobie w trakcie naszego życia – jedni wcześniej, drudzy później, i często jest ona bardzo bolesna: Nie mogę przyrządzać moich bliźnich, tzn. wyginać ich w taki kształt, w jaki chcę, aby byli. Jedynym sposobem na to jest siła, a ta często wymaga gorzkiej zemsty. Historia świata zna liczne tego przykłady, a wielu ludzi może również opowiedzieć o takich doświadczeniach: Rodzice, nauczyciele, duszpasterze. Jest to również ważne spostrzeżenie dla każdej wspólnoty. Nie mogę stworzyć jedności poprzez zmuszanie innych do wspólnego działania za pomocą zasad i przepisów.

Nie mogę zmienić innych. Zmiana może zacząć się tylko od siebie. Tak więc pierwszy krok w kierunku jedności zaczyna się również od mnie samej.

 

Jedność rośnie krok po kroku

Jedną z najbardziej znanych przypowieści Jezusa jest przypowieść o nasionach. Natura potrzebuje dużo czasu, aby rosnąć i przynosić owoce. To, co jest prawdą dla natury, jest również prawdą dla życia ludzi. Oto dwa aktualne przykłady:

– Niemiecka jedność

W kwestii jedności możemy się wiele nauczyć z historii Niemiec. Jednym z tych doświadczeń jest to, że jedność rozwija się powoli. Po okresie demarkacji w ramach „zimnej wojny” w Niemczech nastąpiła polityka zbliżenia między oboma państwami niemieckimi. I to była długa droga, która doprowadziła do zjednoczenia.

– Ekumenizm

Podobne doświadczenia są w dziedzinie ekumenizmu. Również w tym przypadku podjęto wiele wysiłków, aby zbliżyć do siebie te dwa główne wyznania chrześcijańskie.

Przede wszystkim jasne jest, że to zbliżenie odbywa się od dołu. Ludzie poznają się nawzajem, odkrywają piękne strony i mocne strony drugiej osoby i w ten sposób mogą przezwyciężyć podziały i rozłamy.

 

Jedność coś kosztuje

Czy słyszałaś powiedzenie: „Co nic nie kosztuje, jest nic nie warte”? Nie sądzę, żeby to powiedzenie miało aż tak duże znaczenie. To trochę tak, jak z błędną opinią, że lekarstwo musi mieć gorzki smak, jeśli ma pomóc. Ale w przypadku jedności, powiedziałbym, że ma to swoją cenę. Jaka jest cena jedności?

 

Wspomnienia z czasów szkolnych: Niektóre dzieci uczyły się czytania i arytmetyki szybciej, innym zajmowało to więcej czasu. Nasza nauczycielka często miała dużo cierpliwości, aby słabsi nadążali i aby klasa nie była dzielona na dwie grupy.

Doświadczenia podczas wspólnej wędrówki: szybsi w grupie musieli ciągle czekać, abyśmy mogli dotrzeć do celu razem jako grupa.

Cierpliwość, rozwaga, konieczna pokora… to ważne kroki na drodze do jedności.

 

Oddając kawałek siebie

Chciałabym opowiedzieć Wam najpiękniejszą, ale z pewnością też najdroższą cenowo jedność z historią małego solnego ludzika.

Mały solny człowiek podczas swojej wędrówki przez bezkresne pustynie dotarł w końcu do morza. Nigdy wcześniej nie widział morza i był nim zafascynowany. Był pod wrażeniem siły jej fal i czuł emanującą z niej świeżość.

„Dzień dobry!” – powiedział mały solny człowiek. – „Dzień dobry,” odpowiedziało morze. Kim jesteś?” zapytał solny człowiek. – „Ja jestem morzem” – odpowiedziało morze. „Co to znaczy?” – zapytał solny człowiek. „Jeszcze cię nie znam”.  – „Jeśli chcesz Mnie poznać, musisz podejść bliżej”.

Mały solny człowiek zrobił więc krok bliżej, a potem jeszcze jeden krok, i jeszcze jeden, aż stanął jedną nogą w wodzie. I rzeczywiście: nagle poczuł cudowną świeżość morza i jego potęgę. Ale kiedy ponownie wyszedł z wody i spojrzał na swoją stopę, stopy już nie było.

„Co zrobiłeś z moją stopą?” zapytał podekscytowany mały solny człowiek.” Ale morze pozostało spokojne: „Jeśli chcesz mnie poznać, musisz oddać kawałek siebie”.  – „Jeśli chcesz mnie poznać, musisz oddać kawałek siebie” – powtarzał mały solny człowieczek, starając się to dobrze zapamiętać. I znów postawił jedną nogę w morzu, potem drugą, i coraz dalej i dalej wchodził, mając to radosne uczucie, że coraz lepiej poznaje morze.

(z jęz. chińskiego)

Jeśli chcesz mnie poznać, musisz dać coś z siebie … dotyczy to powstawania i wzrostu relacji, dotyczy to również jedności wspólnoty.

Ks. Prałat dr. Stefan Dybowski

 

13.09.2021   Konferencja dla sióstr na dzień skupienia w klasztorze St. Augustinus, Berlin-Lankwitz