Duch Święty jako nauczyciel jedności

Duch Święty jako nauczyciel jedności

Wielość darów łaski i jeden Duch Święty

W liście do 1 Koryntian apostoł Paweł opisuje życie kościoła z wieloma różnymi darami łaski, które tam się znajdują, połączonymi w jedność przez jednego Ducha.

Za kilka dni obchodzimy uroczystość Zesłania Ducha Świętego. Czy Duch Święty może stać się naszym nauczycielem, aby zachować i pogłębić naszą jedność?

 

Nauka języków obcych

Zawsze inspiruje mnie relacja z uroczystości Zesłania Ducha Świętego w Jerozolimie. Odważnie i z entuzjazmem apostołowie opowiadali o Jezusie Zmartwychwstałym. A Dzieje Apostolskie podają, że każdy mógł ich zrozumieć w swoim języku. Jak Rzymianin, Arab, czy Egipcjanin mógłby zrozumieć Żyda? Można szybko odrzucić to jako cud Ducha Świętego. Cud – zgodziłbym się, ale nie odrzucałbym go, wręcz przeciwnie. Chciałabym się uczyć od tego cudu. Czy mogę zrobić to samo: mówić w języku, który druga osoba rozumie?

 

Babilon

Ten sam język – a jednak nie ( chcą) zrozumieć.

Doświadczyliśmy tego w naszej własnej historii: ludzie używają tego samego słowa (np. pokój, wolność, godność człowieka), a mają na myśli coś zupełnie innego. Powoduje to nieporozumienia, konflikty, wojny.

 

Zesłanie Ducha Świętego

Obcy język – a jednak potrafię zrozumieć drugą osobę.

Ale jest też drugie. Ludzie chcą się do siebie zbliżyć, chcą się nawzajem zrozumieć, ponieważ inspiruje ich ta sama idea – być może także ten sam duch – i powstaje wspólnota. Tak więc Zesłanie Ducha Świętego jest możliwe również dzisiaj. Również dzisiaj Duch Boży sprawia, że ludzie chcą i potrafią się wzajemnie zrozumieć, i w ten sposób prowadzi ich do jedności.

Ty jesteś moim ukochanym synem (ukochaną córką).

Duch Święty jest często określany jako miłość, która jednoczy Boga Ojca z Synem. Jest to bardzo imponująco zilustrowane w chrzcie Jezusa. We wszystkich 4 Ewangeliach chrzest Jezusa w Jordanie jest relacjonowany. I we wszystkich tych relacjach jest mowa o Duchu Bożym zstępującym z góry w postaci gołębicy. I rzekł głos: To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie.

 

W tobie mam upodobanie. – To zdanie wyraża głęboką, pełną miłości relację między Jezusem a Jego Ojcem.

Weź historię chrztu Jezusa do swojej duchowej kontemplacji! Kilka pytań: Czy Bóg kiedykolwiek wcześniej powiedział to do ciebie? Kiedy? Bezpośrednio czy przez inną osobę? W jakich słowach lub w jaki sposób? – Czy wypowiadałaś to zdanie do innych? Jakie masz z nim doświadczenia?

 

Wszyscy powinni być jednym

Temat „jedności”, wraz z miłością, jest ważnym tematem w pożegnalnych mowach Jezusa (J 15-17), które często słyszymy w Ewangelii w tygodniach poprzedzających Zesłanie Ducha Świętego.

W swoich pożegnalnych słowach, w których Jezus obiecał swoim uczniom także Ducha Świętego, Jezus prosi za uczniów: „Niech wszyscy będą jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie” (J 17, 21). Jezus prosi o jedność swoich uczniów, to znaczy także o jedność Kościoła i wszystkich jego członków. Dla Niego jest to coś więcej niż pobożne życzenie. Jego prośba o jedność ma dwa cele:

 

Aby świat uwierzył (J 17,21).

Jezuita Alfred Delp powiedział to kiedyś dość jasno na krótko przed swoją egzekucją: „Jeśli Kościół jeszcze raz przybierze wizerunek kłótliwego chrystianizmu, to jest spisany na straty.” Innymi słowy, w takim razie nie jest już wiarygodny. Z drugiej strony, chrześcijanie żyjący w jedności mogą sprawić, że inni będą się zastanawiać i dojdą do wiary w Jezusa Chrystusa.

 

Aby mogli oglądać Twoją chwałę (Jana 17:22, 24).

Już w poprzednich comiesięcznych spotkaniach widzieliśmy, jak wysiłek i pogłębienie jedności może zmienić życie ludzi na lepsze, a tym samym uczynić ich szczęśliwymi. Najwyraźniej można tego doświadczyć w temacie pojednania.

 

Nikt nie zostanie stracony

W dyskursie pożegnalnym Jezusa jest jeszcze jedna prośba o jedność. Tam Jezus prosi, aby wszyscy stanowili jedno (J 17, 11).  I dodaje, że nikt nie będzie utracony (J 17, 12). W ten sposób Jezus nawiązuje do wcześniejszego stwierdzenia: „Jest wolą Tego, który Mnie posłał, abym nie stracił nikogo z tych, których Mi dał” (J 6, 39).

Ta prośba Jezusa może być w zasadzie zastosowana do życia wiecznego; to znaczy, innymi słowy, Jezus chce, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i poszli do nieba.

Ale można też odnieść tę prośbę do doświadczeń życia codziennego: chcę, aby nikt nie został porzucony lub spisany na straty. Z takim nastawieniem Jezus spotykał się z ludźmi. Wielu było takich, którzy byli spisani na straty i odtrąceni przez ówczesne społeczeństwo, a także przez przedstawicieli religii: Celnicy, chorzy, obcy, trędowaci, cudzołożnicy. Nikt nie chciał mieć z nimi nic wspólnego, ich jedność została złamana. Jezus zwracał się do tych ludzi, często wywołując zgorszenie. Ale ludzie wyczuwali, że nie spisał ich na straty. W Jego oczach (tj. w oczach Boga) ludzie ci byli cenni. I ta uwaga często zmieniała ich życie.

 

Ks. Prałat dr. Stefan Dybowski

 

10.05.2021   Konferencja dla sióstr na dzień skupienia w klasztorze St. Augustinus, Berlin-Lankwitz

Mieli wszystko wspólne

Mieli wszystko wspólne

Liturgia jako nauczyciel jedności

Przy wielu okazjach przypominano nam, że jedność nie jest wspólną cechą zewnętrzną, ale żywą relacją. Stąd wezwanie Założyciela do zachowania i pogłębiania jedności. Jak możemy zachować i pogłębić tę jedność?

Wielki Post dał nam dobrą odpowiedź. Temat na marzec: pojednanie (2. czytanie ze Środy Popielcowej: „Pojednajcie się z Bogiem!” 2 Kor 5, 20nn).

Okres wielkanocny stanowi również ważny impuls dla naszego pytania o to, jak zachować i pogłębić jedność. Dlatego dziś chciałbym rozpocząć rozmowę od zdania z Dziejów Apostolskich: Wszystko mieli wspólne (I czytanie II Niedzieli Wielkanocnej rok B): „Wszystko mieli wspólne” Dz 4,32-37).

Jedno serce i jedna dusza

Tekst (Dz 4,32-37) zaczyna się od tego wspaniałego zdania: „Byli jednego serca i jednej duszy”. Takie rzeczy mówi się czasem, gdy dwoje ludzi łączy głęboka i intymna przyjaźń. Apostoł Łukasz używa tego opisu, aby opisać życie młodego, wczesnochrześcijańskiego kościoła w Księdze Dziejów Apostolskich. Piękna fraza na określenie jedności.

Pytanie do przemyślenia: czy byli lub są ludzie, z którymi jesteś lub byłaś „jednym sercem i duszą”, że tak powiem? Jak przeżywaliście te chwile? Jak byś to opisała (te same zainteresowania, te same poglądy, sympatia, wspólnie spędzony czas…)? A może masz inne doświadczenia z tym zwrotem?

Współdzielenie

Łukasz idzie dalej. Dla niego to zdanie: „byli jednego serca i jednej duszy” oznacza coś więcej niż zbieżność poglądów i zainteresowań czy uczucie sympatii. Łukasz jest bardzo konkretny: jest ktoś, kto sprzedaje swoje mienie, a uzyskane w ten sposób pieniądze przekazuje do dyspozycji innych. Dzielenie się jest słowem kluczowym. Dzielę się tym, co mam z innymi, i tak powstaje communio, jedność.

 

To, co mam, daję wam

W rozdziale poprzedzającym (Dzieje Apostolskie 3:1-10), Piotr i Jan uzdrawiają paralityka, który żebrał na zewnątrz świątyni. Piotr nawiązuje z nim relację „Spójrzcie na nas!”. Następnie wydaje odmowę żebrakowi: „Srebra i złota nie posiadam”. A potem przychodzi Jego obietnica: „Co mam, to wam daję”.

 

Dzielenie się życiem

W Dziejach Apostolskich mamy najpierw informację, że dzielone są tutaj rzeczy materialne. Szybko jednak można się domyślić, że dzielono się nie tylko rzeczami materialnymi. Wyrażenie „żaden z nich nie cierpiał potrzeby” sugeruje, że może tu chodzić również o potrzeby duchowe. Jest ktoś samotny, chory, smutny… a inni nie zostawiają go samego z jego potrzebami, ale dzielą się z nim tym, co mają: Czas, uwaga, cierpliwość.

Krytykuj lub próbuj.

Na ten fragment z życia młodej wspólnoty chrześcijańskiej często patrzy się sceptycznie: Zastanawiam się, czy tak było naprawdę, czy może pisarz trochę za bardzo to wyidealizował? A poza tym to była mała społeczność. W naszych dzisiejszych kościołach byłoby to nie do pomyślenia przy tej wielkości …

Być może, ale to nie przeszkadza nam w wypróbowaniu tego. Podejrzewam, że nie zmieni to całego twojego życia, ale zmieni niektóre rzeczy.

 

Mój wkład w jedność

Jedność nie jest tylko zewnętrzną rzeczywistością, którą znajduję lub w której jestem umieszczony. Jedność powstaje i żyje dzięki temu, że mogę wnieść swój wkład, aby ją utrzymać i pogłębić.

Ćwiczenie duchowe: Jaki wkład wnoszę, aby jedność we wspólnocie mogła być utrzymana i pogłębiona? Co jestem skłonna dać?

 

…aby ślub mógł się odbyć

Jest taka historia, w której dwoje młodych ludzi chce się pobrać. Ale ponieważ są tak biedni, nie stać ich na wielkie przyjęcie weselne. Proszą więc każdego z gości o przyniesienie butelki wina. Zawartość butelek wlano do wielkiej beczki, a kiedy goście z niej pili, wszyscy byli zawiedzeni. Wszyscy dodali do wina trochę wody.

Zachowanie i pogłębianie jedności… aby mogło się odbyć wesele (uczta).

 

Ks. Prałat dr. Stefan Dybowski

19.04.2021   Konferencja dla sióstr na dzień skupienia w klasztorze St. Augustinus, Berlin-Lankwitz

Pojednać się z Bogiem

Pojednać się z Bogiem

Utrzymanie i pogłębianie jedności

W ostatnim wykładzie mówiliśmy o tym, że jedność nie jest sprawą zewnętrzną, ale wewnętrzną relacją, która łączy ludzi. Widzieliśmy, że taka relacja musi być wciąż na nowo odnawiana i pogłębiana. Dlatego s. Sybilla przypomniała nam, abyśmy byli czujni, aby utrzymać i pogłębiać tę jedność. Dziś chcemy zastanowić się, jak można to zrobić konkretnie: utrzymać i pogłębić jedność.

 

Nawróć nas … (GL 266)

Podczas wielkanocnego okresu pokutnego – powszechnie znanego jako Wielki Post – wiele osób skupia się na postach i wyrzeczeniach. To z pewnością nie jest zła rzecz. Ale liturgia sugeruje nam inny akcent: czas nawrócenia i pojednania. Gdy zostaniemy oznaczeni krzyżem z popiołu, kapłan mówi: Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię! A w drugim czytaniu w Środę Popielcową usłyszeliśmy wezwanie apostoła Pawła: pojednajcie się z Bogiem (2 Kor 5, 20ff).

Niech to będzie naszym dzisiejszym tematem: pojednanie jako budulec jedności.

 

Wrażliwe relacje

Wiemy z własnego doświadczenia, jak szybko relacje są atakowane lub nawet niszczone w codziennym życiu. Samolubstwo, zazdrość, kłótnie… zmieniają relacje i często niszczą jedność. Dotyczy to zarówno relacji między sobą, jak i relacji z Bogiem.

 

Doświadczony grzech

Czym jest grzech? Nauczyliśmy się tego jako dzieci w klasie spowiedzi. A na podstawie 10 przykazań podano konkretne przykłady: nie słuchanie rodziców, bicie drugiego człowieka, zabieranie mu czegoś, kłamanie…

Czym jest grzech? Niestety, nie nauczyliśmy się tego na lekcji spowiedzi. Ale w życiu codziennym odczuwamy to. Jeśli kogoś okłamywaliśmy, schodziliśmy mu z drogi. Słowo „grzech” i słowo ” odłączyć się” mają ten sam źródłowy wyraz. W grzechu zniszczona jest jedność z Bogiem, a w konsekwencji zniszczona jest jedność z drugim człowiekiem. Historia pierwszych istot ludzkich (Adama i Ewy, Kaina i Abla) w Rdz 3 i 4 jest uderzającym przykładem zniszczenia jedności. I od pierwszego upadku musieliśmy radzić sobie z mocą zła. Tym ważniejsze jest więc napomnienie apostoła, aby pojednać się z Bogiem, a więc i między sobą.

 

Nie zapominając, lecz przebaczając

Jestem pewien, że znacie wyrażenie: przebaczyć i zapomnieć. Nie mogę się zgodzić z tym powiedzeniem. Z pewnością są rzeczy, o których po pojednaniu mogę zapomnieć. Ale jest wiele rzeczy, o których z pewnością nie mogę zapomnieć. Ale nie muszę też o nich zapominać. Pojednanie oferuje mi nową jakość życia, która obejmuje i przewyższa poprzednie spory i zranienia. Tak, wiem, że mnie skrzywdziłeś. Ale moja miłość do Ciebie jest większa niż jakakolwiek wina. To jest pojednanie.

 

Bóg chce pojednania

Jak często Pismo Święte mówi nam, że my, ludzie, odwróciliśmy się od Boga i złamaliśmy przymierze z Nim. W Starym Testamencie, naród izraelski wielokrotnie odwracał się od Boga i szedł za obcymi bożkami. Najbardziej imponujący przykład Bożej gotowości do pojednania znajdujemy w Nowym Testamencie w przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15). Na utraconą jedność między ojcem i synem odpowiada ojciec z wyciągniętymi rękami. Tak właśnie działa pojednanie. Miłość Boża jest silniejsza od naszej winy. Stąd wezwanie apostoła Pawła: pojednajcie się z Bogiem (2 Kor 5, 20).

 

Pocięte na kawałki i splecione razem

Na koniec chciałbym podzielić się z wami wspaniałym doświadczeniem, jakie mogą przeżyć ludzie, którzy są gotowi na pojednanie. To doświadczenie można najpiękniej zobrazować. Dwoje dzieci siedzi w odległości 10 stóp od siebie. Oboje trzymają w rękach sznurek na znak ich związku (przyjaźni). Nagle dochodzi do kłótni. Jeden z nich przecina sznurek nożyczkami. Ale oboje znów się godzą i sznurek znów jest spięty. Dzieje się to kilkakrotnie. Często pokazywałem to dzieciom w klasie spowiedzi i zadawałem pytanie: Czy coś się zmieniło? Za pierwszym razem dzieci niczego nie zauważyły. Ale wkrótce mogli zobaczyć: poprzez liczne węzły oboje dzieci zbliżyło się do siebie.

W ten sposób działa pojednanie: ludzie zbliżają się do siebie – do siebie i do Boga.

Pojednanie jest takie

 

Jak uczta po długim smutku,

jak ogień w nocy.

Otwarta brama w murze,

otwarte dla słońca.

Jak list po długim milczeniu,

jak niespodziewane powitanie.

Jak liść na martwej gałęzi

pocałunek w stylu „lubię cię”.

 

Ref: Takie jest pojednanie,

Tak właśnie musi wyglądać prawdziwy pokój.

Takie jest pojednanie,

tak samo jest z wybaczaniem i odpuszczaniem. (2x)

 

Jak deszcz na pustyni,

świeża rosa na suchej ziemi.

Odgłosy domu dla zaginionych,

starzy wrogowie ręka w rękę.

Jak klucz w więzieniu,

jak w niebezpieczeństwie – ląd w zasięgu wzroku.

Jak droga ucieczki z kłopotów

Jak lśniąca twarz.

Jak słowo z ust martwych słów,

jak spojrzenie, które budzi nadzieję.

Jak światło na stromych klifach,

jak na nowo odkryty kontynent.

Jak wiosna, jak poranek,

Jak piosenka, jak wiersz.

Jak życie, jak miłość,

Jak sam Bóg jest prawdziwym światłem

 

 

Ks. Prałat dr. Stefan Dybowski

 

10.03.2021   Konferencja dla sióstr na dzień skupienia w klasztorze St. Augustinus, Berlin-Lankwitz

Król na osiołku

Król na osiołku

Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny – jedzie na osiołku. (Za 9, 9)

Kontemplujemy dziś triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy. Jezus jak wielki zwycięzca w chwale wjeżdża do miasta. I to jest dla nas jeszcze zrozumiałe, bo wiemy, że przecież On jest Królem wszechświata, który przyszedł, by nas zbawić. Może być jednak dziwne, że wjeżdża na osiołku. Owszem, był to popularny środek transportu w tamtych czasach, ale jeśli Jezus chciał pokazać ludziom, że jest wielkim Królem, powinien użyć konia, którego dosiadali chociażby ważni Rzymianie, okupujący ówczesną Jerozolimę. Co zatem chciał nam pokazać dosiadając osiołka? Kolejny raz chciał powiedzieć, że owszem, jest Królem, ale nie takim, jak my sobie wyobrażamy. Jego Królestwo jest rzeczywistością obok tego świata, albo i wbrew ludzkiej mentalności. Osiołek Pana Jezusa, to dla nas wyraźny przekaz, że Królestwo Boże znajdziemy tam, gdzie jest prostota i pokora, gdzie po ludzku myśląc, nie ma nic atrakcyjnego, spektakularnego, gdzie jest zwykła codzienność i zwykli ludzie. Taki jest smak Boga i Jego Królestwa, tak też nas zbawił. Osiołek to jeden z wielu znaków „stylu Boga”. Rozpoczynamy Wielki Tydzień, szukajmy takich znaków także w kolejnych dniach.

S.M. Sybilla Kołtan

Duchowy testament

Duchowy testament

Kiedy przemawiam na pogrzebach, lubię pytać, czy jest coś, co zmarły nam zostawił. Rozumiem przez to nie tyle pieniądze czy rzeczy materialne, ale sprawę, która była dla niego ważna i która powinna być kontynuowana w jego duchu. Jest to więc testament duchowy.

Przełożona generalna św. Sybilli, w liście napisanym w rocznicę śmierci założyciela, czyli 7 grudnia, nazwała ten testament o. Jana Schneidera: „Pozostańcie zjednoczeni!”. Chodzi mu więc o budowanie i pogłębianie jedności.

Chciałbym podzielić się dziś z państwem trzema przemyśleniami na ten temat.

 

Budowanie jedności

List s. Sybilli, a wraz z nim słowa jej założyciela, ojca Johannesa Schneidera, przypominają nam o czymś, o czym często szybko się zapomina: jedność nie jest po prostu obecna od samego początku. Trzeba ją stworzyć i zbudować. Przy okazji, dotyczy to również wielu innych rzeczy.

Przykład tego pochodzi z dziedziny pokrewieństwa. Kiedy rodzę się w rodzinie wielodzietnej, mam brata lub siostrę. Aby ta relacja przerodziła się w braterską lub siostrzaną więź, która wzbogaca moje życie i jest dla mnie trwała i odporna nawet w trudnych sytuacjach, rodzeństwo musi również coś dla niej zrobić. Muszą budować relacje między sobą.

Te myśli można dobrze odnieść do wspólnoty religijnej. Przyrzeczenie ślubów i noszenie jednolitego habitu zakonnego nie stanowią jedności.

Już z tego widać, że jedność nie jest sprawą zewnętrzną, ale wewnętrzną relacją, która łączy ludzi ze sobą.

Czuwanie nad jednością

W liście Siostry Sybilli jesteśmy również proszeni o czuwanie nad jednością. Jedność może zatem zostać utracona. Z tego punktu widzenia wymagana jest nasza uwaga.

Pilnowanie lub strzeżenie – myślę o osobach lub przedmiotach pilnowanych. Są to zawsze te, które są cenne i ważne, i gdzie byłyby tragiczne konsekwencje, gdyby zostały skradzione lub zgubione. Nie pilnowałbym i nie pilnowałbym nieistotnych rzeczy. Już tylko z tego wynika, że jedność jest czymś bardzo cennym. Jest ona cenna dla naszego wspólnego życia, a jej utrata wiązałaby się z negatywnymi konsekwencjami.

Ćwiczenie duchowe: Jakie rzeczy duchowe są dla ciebie tak cenne, że nie powinieneś ich tracić w żadnych okolicznościach? Nad czym chciałbyś czuwać? (A jeśli chcesz się głębiej zastanowić, możesz też zadać sobie pytanie: Jak konkretnie wygląda twoje pilnowanie?).

 

Pogłębianie jedności

Właśnie opisaliśmy jedność jako relację. Zatem podlega ona również prawom, którym podlega każda relacja, a mianowicie może się zmieniać. Może stać się silniejszy, ale może też spłaszczyć się i całkowicie zniknąć.

Mogę opowiedzieć państwu o pięknym przykładzie z wybrzeża Morza Północnego. Mieszkańcy wybrzeża toczą niekończącą się walkę z morzem. W mozolnej pracy próbują wyrwać kawałek ziemi z morza. Zapytany, dlaczego to robią, pewien Fryzyjczyk powiedział kiedyś: „Wiesz, jeśli nie odbierzemy ziemi morzu, to morze zabierze ją nam”. Pozostawienie go w obecnym stanie nie jest rozwiązaniem.

Ten obrazek dość ładnie opisuje troskę założyciela, ks. Jana Schneidera. Jeśli oprę się na jedności, tak jak jej doświadczam, to zostanie ona utracona. Moim zadaniem będzie pogłębianie go wciąż na nowo i utrzymywanie go w ten sposób przy życiu. To, jak mogłoby to konkretnie wyglądać, byłoby również dobrym i wartościowym ćwiczeniem duchowym. Do tego tematu (pogłębiania jedności) wrócimy w późniejszych rozmowach.

Ks. Prałat dr. Stefan Dybowski

15.02.2021   Monatsvortrag Kloster St. Augustinus, Berlin-Lankwitz

„Oczy Księdza Założyciela”

„Oczy Księdza Założyciela”

Dość często zdarza mi się, że czyjeś bardzo zwyczajne, bezwiednie rzucone zdanie staje się powodem głębszej refleksji. Nie inaczej było też w przypadku, który opiszę. A był to zwykły, prosty dialog ze starszą Siostrą z mojej Wspólnoty, której pamięć czasami miewa luki. Patrząc na obrazek z wizerunkiem naszego Księdza Założyciela zapytała mnie tak: „Siostro, a ten nasz Założyciel to miał okulary? Bo nie widzę”. Ja na to odpowiedziałam, że nie miał. Siostra po chwili namysłu mówi tak: „Aha…no to miał dobre oczy. To dlatego jest naszym Założycielem. Bo miał dobre oczy”. Rozmyślań na ten temat miałam na kilka tygodni. Wyciągnęłam dla siebie trzy wnioski.

Po pierwsze: Ksiądz Założyciel miał dobry wzrok (nie o fizycznie dobry wzrok mi chodzi oczywiście), tzn. widział dużo. Na pewno więcej niż ja. Widział ogrom potrzeb i biedy (niekoniecznie materialnej) ludzi mu współczesnych. Sama sobie zadaję pytanie o to, czy wysilam wzrok, aby widzieć coś więcej, niż mój mały, bezpieczny światek (mój przysłowiowy „koniec nosa”)? Czy widzę zmieniające się potrzeby, problemy i „biedy” ludzi mi współczesnych? Czy nie zastanawiają mnie puste oczy ludzi w tramwaju i ich uszy zapchane słuchawkami? Czy nie wzbudza niepokoju uśpienie rozumu u wielu młodych ludzi? Czy nie martwią bardzo wyraźne podziały w społeczeństwie, w rodzinach, wspólnotach? Czy widzę coś więcej w takich codziennych obrazkach? Czy szukam przyczyn? Ksiądz Jan widział więcej, szerzej, głębiej. Dlatego odpowiedział adekwatnie do potrzeb sytuacji…i nowatorsko jak na XIX wiek. A ja? Z przykrością stwierdzam, że najczęściej łatwiej mi iść moimi utartymi, sprawdzonymi schematami i nie pytać Jezusa: „Co Ty byś zrobił?”

Po drugie: Ksiądz Schneider miał dosłownie „dobre oczy”. Czy i ja mam dobre oko, „Boże oko”? Czy staram się widzieć drugiego człowieka Bożym wzrokiem? Czy widzę w nim piękno i dobro dziecka Bożego? Przecież wszystko, co stworzył Bóg było dobre. Czy pomagam ludziom odkopać to światło, z którym przyszli na świat? Przecież to światło tak usilnie walczy w każdym z nas, aby do reszty nie zagasnąć… Czy osłaniam ten tlący się knotek? Nie tylko w  drugim człowieku, ale i w sobie?

Po trzecie: miał „światłe oczy serca” i wiedział „czym jest nadzieja, do której Bóg wzywa, czym bogactwo chwały Jego dziedzictwa wśród świętych i czym przeogromna Jego moc względem nas wierzących – na podstawie działania Jego potęgi i siły.” (Ef 1,18-19). Dawał innym to, co miał, czyli mocną wiarę, nadzieję i miłość – wewnętrzną pewność Bożego Miłosierdzia…darmowego, dla każdego bez wyjątku. To mi przypomina prostą zasadę: dajesz to, co masz w sobie. Co ja daję innym? Jeśli nie mam w sobie światła, to jak oświetlę drogę do Boga innym?

Każde dziecko przejmuje część cech swoich rodziców i uczy się od nich przez przykład. Czy jestem prawdziwą duchową córką Ks. Schneidera? Czy przejęłam jego dziedzictwo? Daleko mi jeszcze do tego.  Ze wzrokiem też chyba u mnie słabo, więc konieczne leczenie u BOSKIEGO OKULISTY…

 

S.M. Franciszka Jarnot