Misja w Chikukwe powstała z inicjatywy Ks. Kardynała Polycarpa Pengo. To on  nalegał by Siostry Marianki wybudowały dom formacyjny bliżej miasta i szpitala. Matka Generalna Angela Kuboń zabiegała, by w Tanzanii Zgromadzenie posiadało dom nowicjatu w dogodnym miejscu, tak aby formacja sióstr przebiegała sprawnie i bezpiecznie. Wykupiono ziemię  od mieszkańców wioski. Sama budowa trwała 4 lata. Dom jest duży i okazały jak na Afrykę. Na początku wydawało się wszystkim, że jest za duży, jednak w chwili obecnej, możemy dziękować Bogu, że taki właśnie jest. Nie ma problemów z miejscem na rekolekcje, formacje i zakonne uroczystości.

Kiedy Siostry już zamieszkały w klasztorze w Chikukwe zajęły się zagospodarowywaniem terenu wokół misji. Potrzeba było wiele pracy i wysiłku, aby cały teren wyrównać, wykopać rowy, aby padający deszcz miał bezpieczne ujście i nie niszczył budynku. Jeden z księży salwatorianów przez rok pracował i mieszkał na naszej misji pełniąc posługę kapelana. Ale posługa jego nie ograniczała się tylko do odprawiania Mszy św. i nabożeństw, miał wykłady w nowicjacie a także zajmował się zagospodarowaniem obejścia misji. Nadzorował pracowników i sam planował wszystkie prace, które trzeba było wykonać. To było prawdziwe błogosławieństwo dla misji w Chikukwe. Wyrównano teren, wykopano rowy odprowadzające wodę w porze deszczowej, posiano trawę i zasadzono drzewa, i krzewy. Początki misji były trudne, ponieważ sióstr było mało, dom duży i ciągle pojawiały się jakieś niespodzianki, np.: dach w kaplicy przeciekał w porze deszczowej, pękły podziemne tanki na wodę deszczową itp., wciąż trzeba było reagować i usuwać usterki. Siostra Vianneya Rogowska, która była wówczas przełożoną regionalną miała dużo pracy i ogromną odpowiedzialność, kilkakrotne prosiła w listach do sióstr w Polsce o nowe misjonarki, gdyż ogrom pracy wydawał się ponad siły.

W październiku 1998 roku przyjechała do Tanzanii S.M. Alma Białek a w styczniu 1999           S.M. Natalia Kozieł.

Siostry od razu zajęły się formacją: S. Alma opiekowała się kandydatkami i postulantkami w Nanjocie a S. Natalia została mianowana mistrzynią nowicjatu zastępując S.M. Konsolatę Wilmę.

Podczas kapituły generalnej w 1999 roku S.M. Alma Białek została wybrana Matką Generalną, dlatego po roku pracy na misjach wróciła do Europy. Siostry w Afryce bardzo cieszyły się, że misjonarka została Matką Generalną. W pracy formacyjnej z kandydatkami zastąpiła ją, S. M. Magdalena Zabłotna.

Misja w Chikukwe rozwijała się nie tylko pod względem ekonomicznym. Siostry podejmowały prace w parafii prowadząc grupy modlitewne dla dzieci, młodzieży a także dorosłych. Jednak życie na południu Tanzanii i to na wiosce automatycznie wymuszało podjęcie pracy na roli. Ludzie tam trudnią się hodowlą krów, kóz, trzody chlewnej oraz uprawą kukurydzy, orzeszków ziemnych i nerkowców. Siostry, aby zapewnić sobie wyżywienie, podejmowały te same prace, które tubylcza ludność wykonuje do dziś.

 

Pojawiły się także nowe pomysły i aktywności na misji w Chikukwe:

 

Przedszkole.

Wioska Chikukwe jest bardzo duża, zamieszkuje w niej wiele rodzin i sporo dzieci.               W odpowiedzi na potrzeby tej miejscowości Siostry zorganizowały przedszkole pod wiatą, która służyła do suszenia kukurydzy. Dach był gotowy a klasy wydzielono prowizorycznie robiąc ściany z bambusowych patyków. Każdego dnia około 200 dzieci czekało z radością pod bramą misji na jej otwarcie. Siostry otoczyły opieką dzieci oferując im naukę i jedzenie. Dzięki zapobiegliwości sióstr udało się wybudować przedszkole i już od kilku lat dzieci pod opieką wychowawczyń mają zajęcia dostosowane do swoich potrzeb i prowadzone w klasach z prawdziwego zdarzenia.

Gospodarstwo.

Wokół misji, poza jej murami siostry uprawiają kilka hektarów pola. Na początku sadzono kukurydzę, ale to wszystko było bardzo prowizoryczne. Za radą jednego z ojców salwatorianów oczyszczono pola  i zasadzono plantację drzew nerkowca. Wymagało to wiele wysiłku i umiejętności, prace trwały kilka miesięcy.

Przy ogromnym zaangażowaniu generalatu i sióstr z Niemiec misja w Chikukwe otrzymała maszyny rolnicze: nowy traktor z przyczepą, pług kultywator, siewnik i maszynę do wyciskania oleju ze słonecznika.

Zakupiono młyn do mielenia kukurydzy a także maszynę do oczyszczania ryżu. Początkowo siostry eksploatowały maszyny na własny użytek, ale po pewnym czasie postanowiły udostępnić je dla potrzeb mieszkańców, oczywiście odpłatnie. Jest to ogromna pomoc, gdyż wtedy nie było w pobliżu takiej możliwości a teraz ludzie przyzwyczaili się do kusagi u sióstr (w tłumaczeniu z suahili. na język polski: młyn).

Siostry rozwinęły hodowlę krów i trzody chlewnej. Ekspansja gospodarstwa przyczyniła się do zabezpieczenia podstawowych potrzeb jak zdobycie pożywienia dla wspólnoty, ale także stała się okazją do pracy dla mieszkańców okolicznych wiosek. Tym sposobem ludzie uczą się od sióstr pracy na roli, korzystają z maszyn, co pozwala na usprawnienie prac polowych              i wypracowanie większych plonów.

 

Afryka jest kontynentem, który boryka się z ogromnym problemem braku dostępu do wody. W Chikukwe zawsze brakowało wody. To jest główny problem. Nasza Misja już w założeniach miała funkcjonować dzięki wodzie deszczowej. Były przecież ogromne podziemne tanki na wodę, które mogą pomieścić tysiące litrów wody. Jednak deszcze nie są tak obfite jak oczekiwano. Poza tym, nasz dom jest duży, całe gospodarstwo i duża wspólnota sióstr. Od samego początku były podejmowane próby kopania studni w poszukiwaniu wody pitnej. Jednak raz woda była słona, drugim razem było jej mało. Ale zawsze na jakiś czas było to pomocne. Misja w końcu została podłączona do wody płynącej z Ndandy do Masasi. Jednak i tutaj raz po raz zdarzały się awarie i brak wody. Były miesiące, kiedy Siostry prały w rzece i wodę woziły ciągnikiem z rzeki w beczkach, a każda kropla była cenna. Trzeba  było myć się w misce a wodę używać do spłukania toalety albo do podlewania. Wtedy zbędne były łazienki, których w domu nie brakowało i solary na dachu.

Woda s. Dulcissimy.

Na terenie misji została wykopana studnia głębinowa. Jednak została zamknięta, gdyż okazało się, że woda jest słona i zawiera związki szkodliwe dla człowieka.

 

W 2009 roku, podczas pobytu w Rzymie wraz z s. Dorotą Frendenberg i s. Florą Komba               w maju albo w czerwcu przyleciałam do Polski. Byłyśmy również w Brzeziu, gdzie mieszkała   i zmarła S.M. Dulcissima Hoffmann. Była tam S. Paulina, którą pamiętam dobrze, gdyż                    z wielką pasją opowiadała nam o życiu s. Dulcissimy. Opowiadała o cudach, jakie się dzieją za jej przyczyną. Przed naszym wyjazdem S. Paulina podarowała nam ziemię z grobu                   S. M. Dulcissimy, abyśmy ją zabrały ze sobą do Tanzanii. Skończył się czas wizyty w Polsce, więc wróciłyśmy do Rzymu, a kiedy minął czas nauki w końcu wróciłyśmy do Afryki. Na misji w Chikukwe była studnia, z której nikt nie korzystał, gdyż woda była bardzo słona i miała jakieś szkodliwe związki. Po jakimś czasie przypomniałam sobie o S.M. Dulcissimie, o cudach za jej przyczyną i o ziemi, którą gdzieś mam w walizce. Pomyślałam sobie: skoro Dulcissima pomaga ludziom w różnych potrzebach, to dlaczego nie miałaby pomóc nam? Żeby choć trochę soli w niej było mniej, żeby chociaż do sprzątania można było jej używać? Z tą myślą udałam się do studni zabierając ziemię z jej grobu. Przez trzy dni chodziłam w miejsce, gdzie była studnia modliłam się za przyczyną S. Dulcissimy o uzdrowienie wody i wrzucałam do studni trochę ziemi, którą miałam w woreczku. Mówiłam o tym kilku siostrom, ale już nie pamiętam dokładnie którym.

Po jakimś czasie S. Klaudia Olejniczak, która wtedy była przełożoną wspólnoty, powiedziała, że musimy spróbować używać wody ze studni, mimo, że jest słona, bo jest kłopot z wodą i nie mamy innego wyjścia. Jakież było nasze zdziwienie, kiedy okazało się, że woda jest jakoś dziwnie miej słona. To było prawdziwa radość i święto. Zaczęłyśmy podlewać ogród                          i drzewka owocowe i zdziwieniu naszemu nie było końca, bo warzywa pięknie rosły                          a pomarańcze były słodziutkie i dorodne. Opowiedziałam wtedy siostrom, że kilka miesięcy wcześniej wsypywałam ziemię z grobu S. Dulcissimy do studni, prosząc ją o cud uzdrowienia(oczyszczenia) wody.

Wszystkie mocno wierzymy, że to wstawiennictwo naszej siostry wyprosiło nam łaskę dobrej wody i odtąd nazywamy tę studnię: STUDNIĄ SIOSTRY DULCISSIMY (S.M. Helena Chialo)

Apostolstwo.

Siostry na misji w Chikukwe pracują w przedszkolu, uczą w szkole podstawowej, prowadzą         zakrystię w parafii a także prowadzą grupy modlitewne dzieci, młodzieży i dorosłych.

Przez cały czas starają się wyjść na przeciw potrzebom ludzi młodych tworząc VIJANA CLUB -Klub Młodzieżowy: najpierw była drużyna piłkarska, aby zachęcić młodych do aktywnego i dobrego spędzania wolnego czasu. Odbywały się też mecze między wioskami a siostry kibicowały wraz z mieszkańcami. Był to dobry czas dla wszystkich: aktywność dla młodzieży a dla innych rozrywka. Był czas na zespół muzyczny, ale również możliwość oglądania wspólnie meczów piłki nożnej podczas mistrzostw świata i innych filmów. Siostry cały czas starają się dotrzeć do młodych, motywując ich do nauki, pracy. Wielu osobom, udało się pomóc zdobyć wykształcenie, dziewczęta pobierały u nas naukę szycia.

Siostry pracują dla rozwoju misji na wszystkich płaszczyznach a poprzez prace apostolską wśród mieszkańców starają się o zapewnienie dla misji stałych dochodów.

s. Miriam Kusek szyje szaty liturgiczne a także wdraża siostry Tanzanijki w przygodę szycia i wprowadza je w krawieckie tajniki.