lut 19, 2021 | AKTUALNOŚCI
Święto ofiarowania Pańskiego, czyli w Święto Matki bożej Gromnicznej Siostry w Tanznanii zgromadziły się w Nanjiota, by towarzyszyć Sr. Dorotei składającej e tym dniu Profesję wieczystą.
Profesja wieczysta, czyli wieczne śluby czystości, posłuszeństwa i ubóstwa, nasza siostra złożyła na ręce naszej Przełożonej Regionalnej sr. Agnes.
W liturgii przewodniczył ks. bp. Filbert Felician Mhasi. Modlił się podczas Mszy Świętej o pomoc Ducha Świętego w umacnianiu Sióstry w wierności złożonym ślubom. W homilii Biskup Filbert podkreślił to, że śluby wieczyste są pokornym i szczerym oddaniem się Bogu na zawsze, są powierzeniem Jemu całej swojej przyszłości i pragnieniem wiernego realizowania życia w duchu rad ewangelicznych i konstytucji zakonnej.
Sr. Dorotea tajemnicę swego powołania odkryła w rodzinnym Chikukwe. Wielokrotnie przychodziła do naszego domu na spotkania grupy Dzieci Maryi. Teraz na zawsze oddała swoje życie Bogu w naszej rodzinie zakonnej. Niech Maryja wspiera ją swoją łaską w realizacji powołania.
S.M. Monika Kowarsz
lut 18, 2021 | POZYTYWNE IMPULSY
Założenia… stały towarzysz naszego życia. Zakładamy, że rzeczy są takie lub takie… ludzie są tacy lub tacy. Naszymi założeniami zamykamy nasze życie w granicach naszej wiedzy lub naszej wyobraźni. Założenia mogą być dobre. Ale nie zamykaj się w swoich założeniach. Czasami założenia nie pozwalają nam słuchać innych, a co gorsza, nie pozwalają innym nawet mówić. Bo ty już założyłeś. Więc kiedy zakładasz, bądź świadomy, że twoje założenie może być błędne, a świat może być szerszy i większy niż moje założenia. Nie bądź ofiarą swoich własnych założeń i nie czyń innych ofiarami swoich założeń. Miej zawsze otwartą możliwość weryfikacji swoich założeń, aby móc przyjąć prawdę.
Don Giorgio
lut 18, 2021 | AKTUALNOŚCI, FORUM
„ Pouczę cię i wskażę drogę, którą pójdziesz,
Umocnię moje spojrzenie na Tobie…” Ps 32,8
To spojrzenie Jezusa jest dla mnie bardzo ważne. Patrzę na Niego, Obecnego w Eucharystii i On patrzy na mnie…patrzy w moje serce. Właściwie to przenika moje serce i duszę, przywraca mi życie, uzdrawia to, co słabe, grzeszne. I umacnia na drodze, którą krok po kroku mi wskazuje…
Wiem, że mnie prowadzi…różne to drogi, ale wiem, że to Jego drogi dla mnie. I to mi wystarcza.
To niesamowite, że to spojrzenie Jezusa wyryte w moim sercu, jest jak pieczęć, która w pewien sposób mnie naznacza, że należę do Niego, że jestem w Jego Rękach.
Tu, w miejscu, w którym teraz jestem, w Domu Dziecka w Klenicy, to Jego Spojrzenie szczególnie towarzyszy mi przez Maryję.
Posługuję bowiem wśród dzieci, które potrzebują domu… i ciepłego spojrzenia na nich, na ich życie, historie, troski i radości.
I pomyśleć, że kiedyś sama chciałam założyć własny, rodzinny dom dziecka😊. Bóg jednak sam go dla mnie w pewien sposób założył…
Mocno czuję, że jest w moim sercu taka przestrzeń, którą mogę nazwać DOM i wiem, że jest ona związana z przyjmowaniem w serce ludzi, których Pan stawia na mojej drodze życia i powołania. To jest też przestrzeń słuchania, troski o drugiego człowieka, to miejsce dzielenia się sercem, które staje się domem.. A może inaczej… to dom, w który chciałabym przyjąć każdego rodzi się w moim sercu.
Próbuję więc każdego dnia je kształtować i otwierać…
A teraz w tym czasie moje myśli stale związane są z tajemnicą spojrzenia Maryi na Jezusa.
Kiedy spoglądam na Maryję, czuję, że jestem jakby ukryta w Jej spojrzeniu, schroniona w nim i oddana Bogu. Modlę się, bym umiała patrzeć na innych ludzi, na dzieci, wśród których jestem, oczami Maryi. I proszę Maryję, by to Ona patrzyła za mnie, kochała, służyła…by podarowała mi Swoje Oczy i delikatne spojrzenie, pełne troski i miłości, z którego rodzi się życie…
Świadomość, że wzrok Boga czuwa nade mną, sprawia, że jestem bezpieczna i ufam, że wszystko, co się dzieje jest w Jego Rękach. Zranione, dotknięte cierpieniem dzieci, z którymi pracuję, po prostu jestem, potrzebują poczucia bezpieczeństwa i doświadczenia, że są ważne i kochane. W tej posłudze nie trzeba wielkich słów… Kiedy rozpoczynam dyżur, przygotowuję dzieciom śniadanie, prasuję ubrania, pomagam w nauce albo w sprzątaniu…Kiedy razem idziemy na zakupy, gramy w gry lub pijemy razem herbatę…kiedy delikatnie głaszczę je po głowie, przytulam czy też upominam, zawsze wtedy patrzę na moje dzieci i proszę w sercu, aby miłość Maryi otulała je całe i dotykała ich serc także przeze mnie. Bo Maryja może wszystko…delikatnie dotyka najboleśniejszych ran i przemienia je w perły…I zna właściwy czas uzdrowienia. Ja Jej tylko mówię o dzieciach szeptem a Ona walczy o każde dziecko…
W tej cichej służbie moim dzieciom w Domu Dziecka wypełnia się Wola Pana względem mnie na ten czas… Jemu chwała za wszystko, co daje i jak prowadzi!
S.M. Teresa Fatyga
lut 15, 2021 | FORUM
Nic nowego pod słońcem
Przyglądam się sytuacji epidemicznej związanej z Covid 19, która wciąż otwiera w nas wiele nowych pytań związanych z tematem pandemii. Poszukując w Biblii słowa zaraza, napotykam na modlitwę Jozafata:
„Jeśli spadnie na nas nieszczęście, miecz karzący, zaraza albo głód, staniemy przed tą świątynią i przed Tobą, ponieważ w tej świątyni przebywa Twoje imię, i będziemy wołać do Ciebie w naszym ucisku, wtedy Ty wysłuchasz nas i ocalisz” (2 Krn 20, 9)
„Widziałem wszelkie sprawy, jakie się dzieją pod słońcem. A oto: wszystko to marność i pogoń za wiatrem” (Koh 1, 14). – zauważa Kohelet, rozpoczynając swoje rozważania teoretyczne pod wspólnym tytułem „Nic nowego pod słońcem”.
Dopełnieniem modlitwy Jozafata staje się prośba s. M. Dulcissimy Hoffmann: „Jezu, pokaż ludziom, że to Ty jesteś Panem wszystkiego.
Kierunek Niebo
Przeżywając trudności spowodowane pandemią, szukamy pomocy Boga. A On, który jest Panem czasu i historii, wyrywa nas z naszej codzienności, porządkuje i ukierunkowuje na Siebie. Globalne pandemie od lat towarzyszą ludzkości, budzą z uśpienia i wprowadzają na tory nowych zadań, poszukiwania skutecznych szczepionek. Doświadczanie pandemii jest od wieków wezwaniem do miłości Boga i bliźniego. Czasy, w którym żyła służebnica Boża s. M. Dulcissima Hoffmann nie były wolne od pandemii. Ludzkość dotknięta została epidemią cholery, grypy hiszpanki, tyfusu czy czerwonki.
Cholera
Epidemia cholery, która siała zgrozę, była ostrą zakaźną i zaraźliwą choroba jelit, wywoływaną przez bakterie, zdiagnozowana po raz pierwszy w indyjskiej Kalkucie w 1817 r. Na Śląsk dotarła pod koniec XIX wieku. Wybuch Wielkiej Wojny w 1914 r., związany z przemieszczanie się wojska, przyczynił się do ponownego pojawienia się zakaźnej choroby w Gliwicach, Mysłowicach, Starym Bieruniu i Pszczynie.
Tyfus, czerwonka i ospa
Głównym zagrożeniem epidemiologicznym na Śląsku stały się jednak tyfus plamisty i czerwonka, co było związane z tzw. „głodową zimą” 1916/1917 r. i translokacją wojska. Pod koniec pierwszej wojny światowej pojawiła się ospa. Przy braku skutecznych lekarstw podejmowano wtedy tylko rutynowe działania: separacja i dezynfekcja.
Hiszpanka
W latach 1918-1919 epidemią siejącą zgrozę była globalna grypa o nazwie „hiszpanka” (spanish flu), która uważana jest za największą pandemię znaną we współczesnej historii. Zmutowany wirus grypy H1N1, czyli wirus grypy typu A, zainfekował aż 30 procent mieszkańców Ziemi. Grypa „hiszpanka” zabiła w Europie dwadzieścia mln osób, a z szacunków wynika, że zaraziło się nawet pół miliarda osób na całym świecie.
Tyfus u Hoffmanów
Z końcem stycznia 1919 r. wybuchła kolejna epidemia tyfusu plamistego. Zakaźna choroba dotknęła mieszkańców Śląska, w tym rodzinę „Oblubienicy Krzyża”. Jej matka, Albina z domu Jarząbek, w towarzystwie wuja Franciszka Hoffmanna, starszego brata ojca Józefa Hoffmanna, złożyła wizytę w domu rodziców w Gąsiorowicach koło Strzelec Opolskich. Po powrocie do Zgody, Franciszek zachorował na tyfus plamisty. Dziewięcioletnia wówczas Helenka znalazła się w zupełnie nowej i niepewnej sytuacji. Dom został zamknięty przez policję. Całą rodzinę objęto kwarantanną, zaś Albina Hoffmann z dziećmi została przetransportowana na obserwację do szpitala w Nowym Bytomiu. Znaleźliśmy się w szpitalu. Zostaliśmy oddzieleni i zamknięci w pokoju z zakratowanymi oknami. Przez pierwsze dni mieliśmy dobrą opiekę – relacjonuje Helena. Styczeń 1919 roku dla rodziny Hoffmanów był wyjątkowo trudny. 8 stycznia zmarł Józef Hoffmann w wieku trzydziestu dwóch lat, osierocając dziewięcioletnią córkę i siedmioletniego syna. Albina owdowiała mając dwadzieścia dziewięć lat. Ta młoda kobieta z obolałym sercem była zatroskana o przyszłość swoją i swoich dzieci. Po kilku dniach ich pobytu w szpitalu na obserwaacji, lekarze zorientowali się, że Albina Hoffmann jest niewypłacalna i nie ma osoby, która by pokryła koszty leczenia. Zaproponowali jej pracę na terenie szpitala: zgarniała łopatą węgiel, wiadrami czerpała wodę z kranu w kostnicy, położonej w jego podziemiach. Zmęczona posługą wśród chorych nie uległa zwątpieniu, bo pragnęła zabezpieczyć byt dzieciom. Siostra Dulcissima w swoich zapiskach z dzieciństwa wspomina: Bóg opiekował się nami. Po obserwacji szpitalnej, która trwała pięć tygodni, zwolniono Albinę wraz z dziećmi do domu. Mieszkanie zostało splądrowane w czasie jej nieobecności w Zgodzie. Znalazła się w koszmarnej sytuacji. Helenka bacznie obserwowała swoją mamę i spostrzegła, że jej oczy wędrowały w stronę krzyża; słyszała też słowa mamy: Uczciwie i odważnie rozpocznę wszystko na nowo, aby nadal pozostać tą samą matką. Albina bez narzekania czyniła wolę Bożą. Wtedy też postanowiła wypełnić wolę swojego zmarłego męża – miała poślubić jego najstarszego brata – Franciszka.
Czy Bóg zatrzyma pandemię?
To ciekawe pytanie. W tle słyszymy wołanie Psalmisty Pańskiego: „Zatrzymajcie się, i we Mnie uznajcie Boga wzniosłego wśród narodów, wzniosłego na ziemi!” (Ps 46, 11). Bóg jest Panem naszego życia. Nie bójmy się oddawać wszystkich niepokojów i trudności Ojcu Niebieskiemu. „Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1 P 5, 7). Epidemia trwa i uruchamia pandemię dobra, a ufna modlitwa wznosi się do Boga, jak dym kadzielny (Ps 27). Służebnica Boża s. M. Dulcissima staje na wysokości zadania i wstawia się za na nami wszystkimi, którzy ją wywołujemy na modlitwie. Oto przykłady:
„Proszę o modlitwę w intencji mojego dziadka Stanisława za wystawiennictwem siostry Marii Dulcissimy, u którego zdiagnozowano nawrót choroby nowotworowej. Dziadek darzy siostrę Dulcissimę wielką chwałą za otrzymane łaski. Jakiś czas temu ze łzami w oczach opowiadał mi, że w obliczu choroby jaką był rak pęcherzyka żółciowego, modlił się za jej wstawiennictwem i poczuł przypływ ciepła, zrobiło mu się tak ,,miło i błogo” i usłyszał słowa, przecież dzisiaj są moje urodziny” a miało to miejsce w rocznicę urodzin siostry Dulcissimy. Po tych wydarzeniach i zabiegach operacyjnych choroba ustąpiła a dziadek regularnie odwiedzał grób siostry. Niestety obecnie zdiagnozowano jej nawrót. Proszę o modlitwę o ulgę w cierpieniu i powrót do zdrowia”. (Daniel – Polska, grudzień 2020).
„Proszę o modlitwę za Mojego Tatę, Józefa, o dar spowiedzi i nawrócenia oraz uzdrowienia fizycznego i duchowego” (Ania – Polska).
„Proszę o modlitwę za młodą matkę, która znalazła się w szpitalu z powodu koronawirusa”. (Maria – Polska).
„Za wstawiennictwem s. Dulcissimy proszę módlcie się siostry za Halinę, która została dotknięta Covid-19 i trafiła do szpitala w Gliwicach” (Janina – Polska).
„O modlitwę proszę za mojego męża, ma zdiagnozowanego raka i jeszcze okazuje się, że zaraził się koronawirusem. Niech nam s. Dulcissima pomaga, ona może tak wiele wyprosić. My to wiemy!” (Beata – Polska).
„Próbuję zdobyć świętą kartkę z relikwiami od Siostry M. Dulcissimy Hoffman. Kilka miesięcy temu dostałem zawału serca od tego czasu czuję, że pragnienie wzrosło … . Czy możesz mi pomóc? (João – Portugalia).
„Czcigodne <panny klosztorne> [zakonnice], jestem Ślązakiem, dlatego taki tytuł do was. Jako dziecko moja Babcia straszyła mnie wami ☺, że jak nie będę grzeczny to mnie <panny klosztorne> wezmą. A tak poważnie, to s. Dulcissima jest moją opiekunką i <przyjaciółką>, kiedy jest jakiś problem i po ludzku myśli się, że już to jest dno, to zawsze modlę się do swojej rodaczki słowami: <siostro bier sie do roboty i pomóż mi, bo ciemna noc sie zbliżo>, i nigdy jeszcze mnie nie zawiodła. Od momentu przekazania dokumentacji do Watykanu [w moim domu] pali się lampka przy jej fotografii, i będzie się palić, póki moja ,przyjaciółka. nie zostanie ogłoszona błogosławioną. Proszę o modlitwa przy grobie mojej <przyjaciółki> (Wojciech – Manchester, od 15 lat na emigracji w Anglii, styczeń 2021 r.).
Modlitwa:
Panie, głusi odzyskują słuch a ślepi wzrok, od grobu Twojej służebnicy jeszcze nikt nie odszedł niewysłuchany. I moją modlitwą nie gardź, lecz racz ją wysłuchać. Amen
S.M. Małgorzata Cur SMI
lut 13, 2021 | AKTUALNOŚCI
Kiedy nowi mieszkańcy wprowadzają się do naszego centrum seniora w Cochem, odwiedzam ich w ciągu pierwszych kilku dni, aby powitać ich u nas.
Wielu z nich pochodzi z tego regionu, znad Mozeli i znało nas Siostry Maryi Niepokalanej z czasów, gdy tu, w naszym domu, w Klosterberg znajdował się jeszcze szpital Zgromadzenia.
Niedawno odwiedziłam panią H., aby ją powitać.
Była bardzo szczęśliwa i powiedziała: „Nie jest łatwo, gdy się zestarzejesz i musisz zostawić „dom”, bo nie możesz już samodzielnie radzić sobie z codziennością i nie chcesz być ciężarem również dla dzieci…
Ale ja z radością się tu przeprowadziłam – znam wasz klasztor św. Jadwigi. Kiedy moja przyjaciółka jeszcze żyła, odwiedzałam ją raz w tygodniu w pokoju św. Anny, a potem zawsze chodziliśmy do kawiarni na kawę i oczywiście częstowałyśmy się też kieliszkiem wina.
Tak, a z Siostrami Maryi Niepokalanej „my, mieszkańcy Cochem” i tak mamy dobre znajomości, ponieważ wszystkie nasze dzieci urodziły się tutaj, w ówczesnym szpitalu.
Siostra Odilia była „w pokoju dziecięcym” (dziś można by powiedzieć, na oddziale położniczym).
Zawsze tam była. Wtedy mężczyznom nie wolno było być przy porodzie.
Wciąż pamiętam, kiedy przyszła do mnie z moją pierwszą córką i powiedziała: „Oto twój mały aniołek, jest słaby, za chwilę go ochrzcimy i… Siostra Odilia ochrzciła go. Anna rozwijała się znakomicie.
Po narodzinach moich dwóch pozostałych córek siostra Odilia była ze mną zaraz potem i to było bardzo dobre!
Kiedy urodziła się druga córka, przeżyłam z siostrą cudowne zdarzenie, ponieważ zapytała mnie – jak chcę nazywać dziewczynkę? Moja odpowiedź – Marion. …. Cóż, co to za imię, powiedziała, dziecko nie może chodzić z tym imieniem przez całe życie! Nazwij ją Margarete …
Pomyślałam: „Margarete”? Ale jeśli siostra tak mówi, to będzie dobrze dla naszego dziecka. Zgodziłam się – więc moja córka do dziś ma na imię Margarete.
Tylko mój mąż zastanawiał się wtedy nad tym imieniem i zapytał mnie, czy wymieniłam dziecko – powinno się nazywać Marion …po chwili jednak dodał: ale to nie ma znaczenia – najważniejsze, że zdrowe. (Cóż, tacy są mężczyźni!)
Po latach okazało się, że imię chrzestne siostry Odilii to właśnie Margarete. Więc to był dobry wybór dla naszego dziecka.
I coś innego:
Kiedy w szpitalu u sióstr urodziło się dziecko, wszyscy byliśmy szczęśliwi i dlatego siostra Odilia zawsze coś dostawała. Mogła o coś poprosić nas. I…… marzyła o jasnoniebieskiej lub różowej wełnie, żeby mogła robić na drutach kurtki i czapki dla następnych dzieci… czyż to nie wspaniałe?
Są takie dobre wspomnienia, które przychodzą mi do głowy – odkąd tu jestem ponownie.
Taka fajna rzecz:
Coś dobrego „stało się” ze wszystkimi moimi trzema córkami. Jestem dumna.
Siostra Odilia zdecydowanie modliła się za wszystkie liczne „dzieci Cochem”, a teraz będzie nam również towarzyszyć z nieba ”.
To była dla mnie naprawdę cenna rozmowa z tą panią.
Teraz z radością mogę powiedzieć publicznie:
„Były naprawdę wspaniałe siostry,
które były wzorem do naśladowania dla tak wielu ludzi
i – chociaż umarły, nadal są obecne. ”
„Nie zapominajmy o tym”.
S.M. Felicitas