sty 31, 2021 | AKTUALNOŚCI
W latach 70-tych Zgromadzenie Sióstr Maryi Niepokalanej otworzyło placówkę misyjną w Tanzanii, w regionie Lindi, w dystrykcie Nachingwea, w parafii Kilimarondo.
Siostry prowadziły różnorodną działalność apostolską zgodną z charyzmatem Zgromadzenia.
Matka Innocencja była bardzo zaangażowana w pomoc dziewczętom i matkom, ale także skupiła się na opiece nad dziewczętami. Jedną ze wspaniałych inicjatyw, jakie prowadziła, było założenie grupy maryjnej, do której pod jej przewodnictwem dołączyło wiele dziewcząt. Byłam jedną z tych dziewczyn. Grupa ta pomagała dziewczętom uczyć się różnych duchowych rzeczy, ale Matka Innocencja wykorzystywała te spotkania także, aby dać nam podstawy do codziennego życia i nauczyć nas wielu rzeczy. W ten sposób uczyła nas modlitwy, miłości i różnych umiejętności życia codziennego, takich jak szycie, ogrodnictwo, sport, rolnictwo, higiena.
Podczas swojego życia w Tanzanii, Matka Innocencja pomogła wielu dziewczętom w wielu kwestiach związanych z edukacją, wiele dziewcząt zostało przez nią wykształconych i miało możliwość pracy w różnych dziedzinach, takich jak zdrowie, edukacja, gastronomia, między innymi; ja również byłam uczona przez Matkę Innocencję od przedszkola do czwartej klasy, a obecnie pracuję jako urzędnik państwowy w departamencie edukacji w Tanzanii.
Matka Innocencja potrafiła pomagać ludziom z różnymi problemami, także chorym i niepełnosprawnym.
Oprócz tego, co robiła dla dziewczynek, założyła przedszkole, gdzie małe dzieci uczyły się za darmo i przyjmowała wszystkie dzieci bez wyjątku. Swoją miłością wykształciła dzieci, uszyłyśmy im piękne mundurki, dostały dobre jedzenie, kaszę, mleko i pszenicę, ale także gdy były chore, dobrze je leczyła.
Matka Innocencja uwielbiała przebywać z dziewczynkami przez cały czas i rozmawiać z nimi, w każdą niedzielę popołudniu chodziłyśmy z nią w góry, aby razem spacerować i śpiewać, byłyśmy bardzo szczęśliwe, bo uczyła nas miłości.
Chodziliśmy również do szpitala, aby odwiedzać pacjentów i przynieść im drobne upominki. Matka Innocencja uwielbiała rozmawiać z innymi, poznawać tanzańską kulturę, na przykład, lubiła nosić kitenge (typowy strój dla tanzańskich kobiet), kiedy pracowała lub podróżowała, lubiła jeść tanzańskie jedzenie, takie jak owsianka, ugali, szpinak, okra, itp.
To nie było wszystko. Matka Innocencja otworzyła również ośrodek, w którym uczyła młode dziewczęta dobrych manier i etykiety. Uczyła ich modlitwy, uprzejmości i szacunku, a także zasad kultury afrykańskiej, gdyż sama wiele z niej już poznała i zrozumiała.
Założyła również ośrodek dla dziewcząt, które chciały zostać zakonnicami. Ośrodek został założony 8 grudnia 1987 roku, a dziewczęta zaczęły w nim oficjalnie uczestniczyć. Wszystko to było wysiłkiem Matki Innocencji, aby pomóc dziewczętom w Tanzanii i dać im przyszłość.
Matka Innocencja, która wychowała nas jako swoje dzieci, zdołała dać nam solidne podstawy do życia, którymi żyjemy do dziś. To, czego się od niej nauczyliśmy, żyje w nas dalej.
Jest tak wiele rzeczy, które zrobiła w Tanzanii w ciągu swojego życia, ale nie jestem w stanie ich wszystkich wymienić. Na przykład, Matka Innocencja nauczyła nas również dekorować kościół i organizować nabożeństwa.
Bardzo nas kochała, dawała nam drobne prezenty, ubierała nas, dawała nam wszystko, czego potrzebowaliśmy, jak ubrania, buty itp.
Nie tylko to, ale w rejonie misji Kilimarondo zbudowała piękne budynki, które do dziś służą między innymi jako domy opieki, założyła duże gospodarstwa rolne, które do dziś są wykorzystywane przez wspólnotę.
Nie zapomnimy s. Innocencji, ponieważ dużą część jej życia w Afryce / Tanzanii stanowiła pomoc ludziom z różnymi problemami i tworzenie lepszych podstaw do życia materialnego i zakonnego dla dziewcząt.
Z tej okazji chciałabym złożyć wyrazy współczucia wspólnocie Sióstr Maryi Niepokalanej i wszystkim, którzy znali Matkę Innocencję. Dziękujemy Bogu za wszystko, za dar s. Innocencji, bo my kochaliśmy ją, naszą drogą Matkę, ale Bóg kochał ją bardziej.
NIECH JEJ DUSZA SPOCZYWA Z BOGIEM W DOBRYM MIEJSCU W RAJU, AMEN.
JESTEM MARY CHAKALE, JESTEM JEDNĄ Z DZIEWCZYNEK WYCHOWANYCH PRZEZ MATKĘ INNOCENCJĘ, BARDZO KOCHAŁAM MOJĄ MATKĘ I ZAWSZE BĘDĘ O NIEJ PAMIĘTAĆ W MODLITWIE.
(Na zdjęciu Mary Chakale z czasu posługi s. Innocencji w Tanzanii)
sty 31, 2021 | AKTUALNOŚCI
Siostra Innocencja była jedną z założycielek naszych misji w Tanzanii. Poniżej przedstawiamy życiorys, który s. Innocencja napisała kilka lat temu.
„Do Zgromadzenia Sióstr Maryi Niepokalanej wstąpiłam w Katowicach w 1963 r, obłóczyny miałam16.08.1964 r. we Wrocławiu. Pierwsza Profesja 08.12.1966 r. we Wrocławiu. Pierwsza moja praca w Kurii jako sekretarka Biskupa Bednorza. W tym czasie również chodziłam do trzyletniej Szkoły Katechetycznej. Praca w biurze nie dawała mi satysfakcji i podjęłam ten trud z nadzieją o zmianie pracy. To się stało choć nie było łatwo, bo Biskup nie chciał mnie zwolnić. Z wielką radością poszłam uczyć dzieci do Brzezia, to był mój żywioł i z radością zbliżałam dzieci do Boga. W roku 1971,08.12 złożyłam wieczne śluby zakonne. Brzezie to jak drugi mój dom. Pracując wśród Was uczyłam się dorastać do miłosierdzia. Zacne Omy i Starki swym życiem otwierały mi drogi do przyszłości. Ucząc dzieci poznawałam nie tylko ich, ale i rodziny. Pobyt tutaj przygotowywał mnie na wyjazd na misje i tak się stało. W roku 1972 wyjechałam do Tanzanii, w inny świat który mnie nie przestraszał. Początki były trudne. Nieznajomość języka hamowało działalność. To pierwsza praca siadając z dziećmi na schodach przed domem, a one były nauczycielami. Wszędzie chodziłam z kartką i długopisem zapisując słowa. I tak szła nauka w tempie przyśpieszonym. Na moją korzyść szybko się nauczyłam mówić. Masa dzieci przychodziła codziennie, więc ksiądz powiedział, że otworzymy przedszkole. I tak się stało, na wielkim placu przed domem zbierały się dzieci. Było wesoło, śpiewy, zabawy i inne zajęcia radowały dzieci. Potem zaczęliśmy budowę przedszkola i szukania starszych dziewczynek do pomocy, udało się. Praca kwitła i wydawała owoce, dzieci zdobywały kulturę i wychowanie religijne. Z polecenia Biskupa doszła praca wśród kobiet katolickich, zakładania kółek pomocy domowych, uczenie higieny, gotowania, szycia, uprawa ogrodów warzywnych i kultura. Było to piękne, ale trudne językowo. Przyszedł czas, że udało mi się ukończyć kurs języka suahili nad Jeziorem Wiktoria i problem się rozwiązał. Mimo innych zajęć zaczęłam uczyć dzieci w szkole religii. Początki są zawsze trudne, ale ich się nie bałam. Zaczynaliśmy różne budowy, internat dla dziewcząt, dom dla kobiet, miałyśmy dużo pola uprawnego. Przyswajaliśmy gotowania w naszym stylu, hodowla i tak rok za rokiem było lepiej. Kochałam dzieci i tych ludzi i tam zostawiłam cząstkę prawdziwej miłości. Wiedziałam, że jestem potrzebna ,razem z nimi doznałam uczucia głodu i radości. Dziś w Tanzanii mamy nasze czarne Siostry, a ja jestem z nimi swą modlitwą i różnymi gestami pomocy. W Tanzanii byłam 21 lat, wróciłam gdyż różne dolegliwości nie pozwalały być dłużej. Po powrocie wróciłam do Brzezia, pracowałam w zakrystii i przygotowywałam małe dzieci do Wczesnej Komunii Świętej. Było cudownie. Po upływie czasu poszłam do Gorzowa do Kurii Biskupiej na przełożoną, po kilku latach do Studzianny w tym samym charakterze. Byłam w Domachowie, Strzybnicy, a teraz jestem w Brennej Leśnicy. Brenna jest piękna, pracujemy z młodzieżą i ludźmi, którzy przyjeżdżają wypocząć, mamy miejsca, zapraszam.”
Z Brennej, Siostra Innocencja ze względu na ciężką chorobę wymagającą opieki, została przewieziona do
Domu Prowincjalnego we Wrocławiu. Pan wziął Ją do siebie dnia 26 stycznia 2021r.
Pokój Jej Duszy
sty 27, 2021 | AKTUALNOŚCI
Przede wszystkim lepiej znać tło.
Co to jest wspólnota chrześcijańska?
Jest to więź i solidarność, które dzielą ze sobą rodziny, aby pomagać sobie we wszystkich sytuacjach, takich jak problemy i radości, życie chrześcijańskie w miłości, pokoju i pokorze we wspólnotach (Dz 2, 42-47).
Kościół w Afryce, zwłaszcza w krajach AMECEA (kraje południowe i wschodnie), opracował system ułatwiający ewangelizację. Mianowicie, aby zaangażować chrześcijan w okolicy poprzez działalność apostolską i pozwolić im uczestniczyć w posługach Kościoła. Zaczyna się od małych grup, a nawet pojedynczych rodzin.
Kiedy mówimy o potrzebach małych wspólnot rzymsko-katolickich, uwzględniamy sakramenty i inne potrzeby wiary. Jest kilka wskazówek, za którymi należy podążać: po pierwsze, zainteresowani wierzący, którzy chcą służyć, powinni skontaktować się z liderami małej wspólnoty, aby zobaczyć, jakie są potrzeby; Po drugie, przedstawiają się proboszczowi i innym przywódcom kościoła w liście polecającym. To standardowy sposób na poznanie liderów, podopiecznego i ich potrzeb.
Dlatego katecheci i odpowiedzialny kapłan mogą potwierdzić, czy wiara i obrzędy Kościoła były przestrzegane i czy współpraca jest korzystna dla lokalnej wspólnoty. W takim przypadku zainteresowani mogą pomóc w udzielaniu i przyjmowaniu sakramentów oraz innych ważnych posług we wspólnocie. To jest dobry model ewangelizacji dla ludu Bożego.
Z mojego doświadczenia ewangelizacyjnego wynika, że ten model małej wspólnoty jest wspaniałym sposobem, aby pomóc całemu ludowi Bożemu i lokalnej społeczności, a także przygotować uczniów i katechetów do nauczania I przygotowywania do sakramentów. Na szczęście był tego dobry przykład na przełomie 2020-21 r. Mieliśmy 110 uczniów, którzy przyjęli pierwszą Komunię Świętą.
Sr Teresia Mgwilanga
sty 26, 2021 | AKTUALNOŚCI, FORUM
„I żył Henoch w zażyłości z Bogiem. Potem zniknął, bo Bóg go zabrał.” (Rdz 5,24).
Dosłowne tłumaczenie tego tekstu brzmi: „Henoch chodził z Bogiem, a potem go nie było, gdyż zabrał go Bóg.” „…chodził z Bogiem…”, no właśnie. Tylko co to dla mnie tak właściwie oznacza?
Otóż w ostatnim czasie, to krótkie wyrażenie stało się podstawą mojej relacji z Jezusem, bo odkrywam piękno trwania nieustannie w Jego obecności. Niby jest to oczywista oczywistość dla siostry zakonnej, ale szczerze muszę przyznać, że u mnie nie zawsze tak było. Chodzi mi tu, rzecz jasna, o świadomość jego nieustannej obecności, nie na bazie lęku i poczucia osaczenia. Wręcz przeciwnie – na bazie wolności i rozbudzonego pragnienia „życia w obfitości”. To „chodzenie z Bogiem” cechuje prostota wyrazu, prostota gestów. Dla mnie trwać w Jego obecności oznacza np. brak podziału czasu w ciągu dnia na kawałki typu: teraz czas na pracę, teraz na modlitwę, a teraz „dla siebie” itp. Kawałkowanie mojego życia groziłoby przecież ryzykiem, że nie wszędzie będę Go chciała zaprosić…bo uznam, że jakaś cząstka mojego świata nie jest wystarczająco „święta”, aby przyjąć Jego obecność. Ale to przecież On uświęca swoją OBECNOŚCIĄ. I ja już tak dzielić nie chcę. A przede wszystkim mam świadomość, że On tego nie chce. On natomiast chce dzielić ze mną każdy czas…dosłownie.
Przy tej okazji zdradzę mój, może trochę śmieszny, zwyczaj picia herbaty. Kiedy okoliczność sprawia, że robię to sama (czego generalnie nie lubię) to nakrywam dwa kubki i zapraszam Jezusa. Czasami pijemy w milczeniu, ale najczęściej On po prostu słucha…i to wystarczy. Może dziwne lub banalne, ale taki gest bardzo mi pomaga przypominać sobie samej, że czas należy do Niego. A skoro poskąpiłabym Mu teraz 15 minut przy kubku herbaty, to co ja z Nim będę robić całą wieczność? J
Poczucie bycia nieustannie przed Bożym Obliczem pomaga, gdy przychodzą pokusy. Łatwiej i szybciej zreflektować się wtedy i zapytać Jezusa: „Czy Tobie podoba się to, jak postąpiłam?”
„Chodzenie z Bogiem” to też podstawa uważnego i prostego życia, życia teraźniejszością. Jeśli chodzę „za rękę” z Bogiem to jestem skoncentrowana na znakach Jego obecności w moim życiu, w świecie mnie otaczającym. Nie trzeba mi wtedy wielości rzeczy, przeżyć, tłumu ludzi wokół. Wręcz przeciwnie – umiem „poprzestać na małym”, bo mam JEGO przy sobie…a więc mam wszystko (nie próbuję się karmić byle czym kiedy mam przy sobie SENS). No i żyję teraźniejszością, bo to w niej jest Bóg (nie w rozpamiętywaniu przeszłości i nie w zamartwianiu się o jutro).
Co jakiś czas zadaję sobie pytanie, takie weryfikujące i ustawiające mnie do duchowego pionu: czy po mnie widać, że moje serce jest rzeczywiście już zajęte? (tzn. czy jestem rzeczywiście oblubienicą?, czy jest wiadome, że ja już z Kimś „chodzę”?, czy poza habitem jest we mnie rozpoznawalny znak bycia „kobietą Boga”?). Moje odpowiedzi bywają bolesne, ale pomagają wracać na wspólnie z Nim wydeptaną ścieżkę.
„Przez wiarę zabrany został Henoch, aby nie oglądał śmierci i nie znaleziono go gdyż zabrał go Bóg. Zanim jednak został zabrany, otrzymał świadectwo, że się podobał Bogu.” (Hbr 11,5)
O, jak bardzo chciałabym też otrzymać takie świadectwo od Boga…
s. Franciszka Jarnot
sty 23, 2021 | AKTUALNOŚCI
Jedność, miłość, harmonia w naszej wspólnocie trzech sióstr. Żyjemy w jedności, każda z nas troszczy się o siebie nawzajem, jako jedna rodzina jesteśmy zjednoczone słowami naszego Założyciela: “Żyjcie w jedności I miłości, czyńcie miłosierdzie”.
W ciągu tych dwóch lat, które przeżyłam w tej wspólnocie, nauczyłam się wielu dobrych rzeczy od moich współsióstr, które przyjęły mnie z miłością i chętnie uczyły mnie tego, co robią dla misji naszego Zgromadzenia. Pomimo trudności językowych, język miłości jednoczył nas bardziej niż język słów, w naszej wspólnocie każdy otwiera swoje serce dla innych i każdy odpowiada za drugiego. Kiedy któraś z nas urazi drugą, natychmiast przepraszamy, zanim zajdzie słońce. Codziennie mamy czas na modlitwę i adorację, wspólne posiłki, rekreację i medytację. Odwiedzamy też bezdomnych na ulicach i rozmawiamy z nimi, a oni są bardzo szczęśliwi, gdy widzą siostry odwiedzające ich i rozmawiające z nimi. Również tutaj w domu mamy kobiety i dzieci, z którymi rozmawiamy i wspólnie obchodzimy urodziny i święta każdej z nas, a czasami modlimy się z nimi na Mszy św. w naszej małej kaplicy w domu. Ze względu na naszą jedność czujemy, że rodzice i krewni każdej z nas są braćmi i siostrami całej wspólnoty.
Drogie siostry, żyjmy razem w miłości i pokoju.
S.M. Helena Chialo
sty 20, 2021 | AKTUALNOŚCI
Świadectwo tanzańskiej siostry w Niemczech
Kiedy 8 lat temu przyjechałam do Niemiec, byłam bardzo szczęśliwa, ponieważ chciałam pomóc moim siostrom. Ale najpierw musiałam się wiele nauczyć: języka, kultury, ludzi… Początki były bardzo trudne. Ale krok po kroku robiło się lepiej. Na przykład, miałam duże problemy z opanowaniem języka niemieckiego, ale dzięki ogromnej cierpliwości i praktyce mogę teraz mówić. Jestem za to bardzo wdzięczna, szczególnie za pomoc i cierpliwość, jaką otrzymałam od sióstr i wielu ludzi tutaj w Niemczech.
Wiele sióstr w Niemczech jest w podeszłym wieku, a oprócz tego wiele z nich jest chorych, więc potrzebują pomocy i wsparcia. Ale siostry mimo to bardzo pragną zrobić wiele rzeczy same lub pomóc jedna drugiej. Mogę się tego uczyć od moich sióstr tutaj w Niemczech, że moje powołanie jest tak samo wartościowe także w podeszłym wieku – ono się tylko pogłębia i umocnia z biegiem życia. Siostry wstają codziennie rano i przychodzą do kaplicy, mimo że ich zdrowie nie jest tak dobre. Kochają życie we wspólnocie i trzymają się tego tak długo, jak mogą. Daje mi to odwagę i siłę, by mieć czas dla sióstr, by ich słuchać, by traktować je z uznaniem i szacunkiem i by pomagać im, gdzie tylko mogę.
Dziękuję wszystkim siostrom za miłość, jaką mi okazały. Niech Bóg im błogosławi.
S.M. Bakhita